pokemon scarlet recenzja

Rozrywka

05.12.2022 16:55

Pokemon Scarlet/Violet – recenzja gry. Nieudany telemark?

Gry
15
0
0
15
0

Pokemon Scarlet/Violet to już 9. generacja uwielbianych przez tłumy kieszonkowych stworków. Gra sprzedaje się świetnie, ale krąży wokół niej sporo kontrowersji. Skąd takie niejednoznaczne opinie? Poniżej postaram się rozwiązać tę zagadkę! 

Końcówka roku bez wątpienia mocno rozpieszcza graczy. Na każdym kroku otrzymujemy naprawdę bardzo dobre produkcje. Z jednej strony hit w postaci God of War: Ragnarok, a z drugiej niepozorne tytuły, jak Evil West czy Marvels Midnight Suns. Natomiast fani Nintendo mają co świętować, bowiem niedawno premierę miała kolejna część Pokemon, która pod względem sprzedaży przyćmiła wszystkie powyższe gry.

KODY RABATOWE MORELE

Liczba sprzedanych kopii Pokemon Scarlet/Violet może być zadziwiająca, kiedy weźmie się pod uwagę ilość uwag kierowanych w stronę najnowszego dzieła Game Freak. Już na samym wstępie zaznaczę, że to wszystko prawda. Najnowsze kieszonkowe stwory działają tragicznie. Tylko problem tkwi też w tym, że nigdy tak dobrze nie bawiłem się przy Poksach. 

Pokemon Scarlet/Violet – co nowego?

Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że Pokemon Scarlet to najbardziej rewolucyjna odsłona w serii, bo ten tytuł należy się na razie Pokemon Legends: Arceus. Niemniej zmian w 9. generacji nie brakuje i osobiście uważam, że prawie każda z nich to strzał w dziesiątkę. Gdyby to wszystko przyzwoicie działało, to otrzymalibyśmy bez wątpienia najlepszą odsłonę serii.

Świat w Pokemon Scarlet jest w pełni otwarty, a nie jak w przypadku wcześniej wspomnianego spin-offu – półotwarty. Oznacza to, że nie ma tu żadnych tzw. „hubów” w postaci miasteczek, obozów itp. Cały teren (no prawie) od samego początku można przemierzyć od jednego końca do drugiego bez żadnych ekranów ładowania. To też od gracza zależy, w jakiej kolejności zabierze się za wątek fabularny, który w tym przypadku został podzielony na trzy różne historie! Ale do tego tematu jeszcze powrócę.

Sprawdź też: Premiery gier 2022 (PC, PS4, PS5, XONE, XSX, Switch)

Kolejną ważną zmianą jest to, że już niemalże na samym początku fabuły wchodzimy w posiadanie jednego z legendarnych Pokemonów – Koraidona lub lub Miraidona. Wszystko zależy od wybranej przez nas wersji. W czym tkwi haczyk? Oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdybyśmy tak potężnego sojusznika mogli wybrać do walki już na wczesnym etapie rozgrywki. Stwór posłuży nam wyłącznie jako transport. Początkowo będzie wyłącznie czymś w rodzaju „roweru”, ale z czasem będzie można odblokować np. Szybowanie czy też wspinanie się po ścianach.

pokemon scarlet sprigatito pokemon
Zdecydowałem się na Sprigatito – trawiastego kota! Uroczy, prawda?

Warto też wspomnieć o tym, że w Pokemon Scarlet/Violet zmianie uległy typowe dla serii placówki – Center oraz Mart. Od teraz, żeby wyleczyć towarzyszy lub kupić Pokeballe i przedmioty do leczenia trzeba podejść do jednej z wielu „stacji benzynowych”, które rozmieszczone są po całej mapie. Tym sposobem nie trzeba się specjalnie przenosić do konkretnego miasta, aby migiem zrobić zakupy lub opatrzyć poksy. 

Poza tym znalazło się miejsce na jeszcze kilka usprawnień, ale wspomnę o nich jeszcze w późniejszej części tekstu. 

Sprawdź też: Pokemon Scarlet i Violet – kiedy premiera? Zwiastun i rozgrywka

Fabularny Hat trick – jak zostać mistrzem Pokemon?

Historia Pokemon Scarlet/Violet rozpoczyna się bardzo podobnie do innych odsłon kieszonkowych stworków. Trafiasz do nowego miasta w regionie Paldea, idziesz do nowej szkoły – Naranja lub Uva Academy (w zależności od wersji). W międzyczasie poznajesz swojego nowego rywala, a raczej rywalkę – Nemonę. Po krótkim wstępie gra wrzuca nas na głęboką wodę, bowiem nie ma znaczenia, w którą stronę pójdziemy – każda jest dobra. 

pokemon scarlet lider sali cascarrafa
Nasz bohater koniecznie musi robić sobie selfie z każdym z liderów sali

Wcześniej napomknąłem o trzech różnych historiach, które można przeżyć w Pokemon Scarlet. Otóż tym razem fabuła nie będzie skupiać się wyłącznie na tym, abyśmy my, jako gracze, pokonali wszystkich liderów sal i ewentualnie powstrzymali większe zagrożenie. Taką właśnie opowieść serwuje głównie klasyczne „Victory Road”, ale do tego dochodzą jeszcze „Starfall Street” oraz „Path of Legends”.

Ta druga opowiada o pięciu zbuntowanych uczniach szkoły, którzy stworzyli obozy w różnych obszarach mapy i ciągle rekrutują nowych studentów. Naszym zadaniem jest powstrzymanie ich wszystkich. Brzmi banalnie, jednak sama historia jest bardziej skomplikowana i po prostu nie chcę psuć niespodzianki. 

To samo tyczy się „Path of Legends”, które w teorii polega wyłącznie na bieganiu za tytanami i zdobywaniu leczniczych ziół „Herba mystica”. Te skonsumowane przez Koraidona lub Miraidona odblokowują w nich nowe możliwości (właśnie wspomniane wcześniej szybowanie czy pływanie). 

szybowanie na koraidonie w pokemon scarlet
Z każdym kolejnym pokonanym tytanem odblokowujemy nowe umiejętności dla Koraidona

Pokemony i głębia? Co to za crossover?

Po ukończeniu każdej z trzech dróg czeka nas jeszcze bardzo przygnębiające grande finale, choć niby wszystko kończy się happy endem, wszakże to Pokemony. 

Niemniej – historia w Pokemon Scarlet/Violet naprawdę angażuje gracza. Game Freak w końcu postanowiło wyjść spoza strefy komfortu i przygotowało nieco bardziej oryginalną historię niż dotychczas. Szczególnie poruszyło mnie „Path of Legends”, zapewne jak każdego, kto ma w sobie odrobinę wrażliwości. 

Sprawdź też: Złap je wszystkie! Pokemon GO — poradnik oraz cenne wskazówki

Świetni też są wszyscy „przyjaciele”, których napotykamy na swojej drodze! Nemona to świetna rywalka, ba, najlepsza od lat. Szczególnie w zestawieniu z iście irytującym Hopem. Ta cały czas stara się podtrzymywać naszego ducha walki i pomaga nam się rozwijać. Niejaki Arven początkowo może wywoływać niezbyt pozytywne emocje, ale kiedy tylko lepiej się go pozna, to okazuje się naprawdę równym gościem. Dyrektor szkoły Clavell to naprawdę barwna persona! Staruszek mocno stara się nadążać za młodzieżą, co skutkuje wieloma zabawnymi sytuacji. Jest też Penny, cicha mysz, ale też geniusz komputerowy. Niezbyt często jest nam dane wejść z nią w interakcję, ale uwaga – skrywa ona w sobie pewien sekret…

eksploracja w pokemon scarlet
Teren w Pokemon Scarlet stoi przed nami otworem. Szkoda tylko, że nie jest zbyt urodziwy

Cieszy mnie, że w końcu naprawdę można się znowu zainteresować historią w Pokemonach. Jakby nie patrzeć – seria ta niezbyt się rozwinęła na przestrzeni lat, ale też nic dziwnego. Gameplayowo trudno tu o jakąś rewolucję, bo ten system sprawdza się świetnie. Niemniej zawsze mnie dziwiło, że Game Freak bardzo się boi zaryzykować i postawić na bardziej angażującą fabułę. W Pokemon Scarlet/Violet w końcu się to wydarzyło. Brawo! 

Warto też wspomnieć, że po raz pierwszy w historii serii, całą grę można przejść w trybie kooperacji! Do zabawy może dołączyć aż dwójka znajomych, z którymi wspólnie przemierzysz teren Paldei. Niestety osobiście nie miałem jak sprawdzić tego trybu, ale świetnie, że Game Freak w końcu sprawiło, że rozgrywką można cieszyć się z najbliższymi. 

Rozgrywka w Pokemon Scarlet to zabawa, ale bolesna

No właśnie – gameplay. Parafrazując klasyka „PokemonyPokemony nigdy się nie zmieniają”. Oczywiście pomniejsze zmiany zawsze występowały w coraz to kolejnych częściach serii. Niemniej nie były one aż tak istotne. Tak naprawdę dopiero Pokemon Sword zrobiło krok naprzód, spin-off Pokemon Legends: Arceus w ogóle zrewolucjonizował serię, a Pokemon Scarlet/Violet natomiast wziął trochę z jednego i drugiego. 

Sprawdź też: Najsłodsze Pokemony – lista słodkich Pokemonów, na które można patrzeć godzinami!

Niestety zabrakło systemu łapania poków z Arceusa. Szkoda. Tam wprawdzie z czasem zaczęło to być nużące, chociaż to bardziej ze względu na konieczność ich łapania. W nowych poksach mogłoby się to świetnie sprawdzić. Może Game Freak szykuje to na 10. generację? Jednak twórcy zdecydowali się na implementację czegoś innego z tego spin-offu. 

Otóż w każdej chwili możemy „wyrzucić” stworka na zewnątrz, aby ten automatycznie pokonywał inne Pokemony na swojej drodze, a przy okazji też zbierał przedmioty z ziemi. To nie tylko znacząco eliminuje grind, ale też zwiększa immersję całej rozgrywki. Tym razem jeszcze bardziej poczułem się jak prawdziwy trener i nie czułem się, jakbym był na łańcuchu. Mogłem iść, gdzie chcę, łapać co chcę, a także walczyć z kim chcę. Właśnie! Tym razem trenerzy napotkani na drodze, nie wyrywają się do nas, aby zawalczyć. Trzeba podejść do nich i zagadać jako pierwsi. 

centrum pokemon w pokemon scarlet
W nowych poksach centrum i sklep występują w formie „stacji benzynowej”

Wprawdzie kolejność pokonywania sal, tytanów czy bossów jest dowolna, ale jednak trzeba mieć na uwadze, że w grze nie występuje skalowanie poziomu. Dlatego jeśli za wcześnie się wybierzemy tam, gdzie nie powinniśmy, to wrócimy stamtąd szybciej, niż przyszliśmy.  Zresztą jak już o salach mowa – kolejną wielką zmianą jest to, aby zmierzyć się z liderem, nie trzeba po prostu pokonać pewnej grupy trenerów po drodze. Czekają na nas przeróżne wyzwania – toczenie wielkiej oliwy, składanie zamówienia, gra w chowanego. Jednakże niektóre z nich faktycznie mieszane są z walkami. Niby nic wielkiego, ale jednak wprowadza to nieco świeżości do serii.

Podróżowanie, biwakowanie, terastalizowanie

Największym plusem Pokemon Scarlet była dla mnie eksploracja i ogólnie cala ta swoboda. W końcu nie czułem się popychany w konkretnym kierunku, nie czułem presji, że muszę coś zrobić, aby przejść dalej. Najnowsza odsłona serii to spory krok naprzód w grach o kieszonkowych stworkach, choć oczywiście dalej należy poprawić to i owo. Niemniej tym razem naprawdę można uwierzyć, że jest się trenerem Pokemon!

terastalizacja pokemonów
Tym razem nasze stworki „terastalizują” się – czyli wzmacniają swój obecny żywioł lub kompletnie go zmieniają!

Warto też wspomnieć o tzw. „piknikach”, czyli wariacji „obozów” z Pokemon Sword/Shield. W dowolnym momencie na swojej drodze można rozłożyć stół oraz jedzenie, pobawić się ze swoimi kompanami, a nawet umyć je. To oczywiście skutkuje nie tylko dodatkowym doświadczeniem, ale także konkretnymi statusami, które np. ułatwiają łapanie konkretnego gatunku stworków.

Natomiast jeśli chodzi o same walki, to tutaj praktycznie bez zmian. Oczywiście, jak to już jest od kilku części, wprowadzono jednak jeden element, odróżniający tę generację od innych. W takiej serii X/Y były to mega-ewolucje, w Sword/Shield Dynamax, a teraz jest to terestalizacja. Poksy okrywane są kryształami i albo mogą wzmocnić swój obecny żywioł, albo mogą go zmienić na zupełnie inny. Bardzo ciekawy system, który w końcu jest czymś więcej, niż bycie większym i potężniejszym. Wprowadza on sporo dynamiki do starć i wymusza na trenerach trochę nieszablonowego myślenia. Super! 

Sprawdź też: Jakie są legendarne Pokemony w Pokemon GO — lista pokemonów oraz jak je złapać?

W Pokemon Scarlet naprawdę jest co robić. Ukończenie głównego wątku powinno zająć około 20-25 godzin, ale to nie powinno oznaczać końca rozgrywki. Post game wprawdzie nie jest jakiś rozbudowany, zapewne dojdzie do tego jakieś DLC, zupełnie jak w przypadku poprzedniej generacji. Mimo wszystko – po zakończeniu historii naprawdę jest co robić. Poza dodatkowymi wyzwaniami zawsze też można kompletować pokedex i złapać wszystkie stworki z listy Pokemonów. Tych za to jest aż 400! 

Lista Pokemonów zaskakuje

Osobiście bardzo podobają mi się designy najnowszych stworków. Ze starterów wybrałem trawiastego kota Sprigatito, który ostatecznie ewoluuje w postać rodem z Persony, także byłem w pełni usatysfakcjonowany. Poza tym świetnie wypada chociażby legendarny Koraidon i Miraidon. W moim „zwycięskim” teamie znalazło się też miejsce dla gryzonia Pawmota, a też przez chwilę walczyłem uroczym Fidoughiem, czy wariacją Tentacruela – Toedscruelem. Niemniej – sporo starych, znajomych poksów też nie brakuje. Dla każdego coś dobrego! 

lista pokemonów w pokemon scarlet
Nowe designy Poksów mega mi podeszły! Jednak „starych” znajomych też nie brakuje

Poza tym warto wspomnieć, że po ukończeniu fabuły otrzymujemy dostęp do nowego obszaru – strefy zero, gdzie do złapania jest mnóstwo „prehistorycznych” Pokemonów. Już w Pokemon Legends: Arceus widzieliśmy kilka „starszych” odmian, ale w tym przypadku mowa o faktycznie wyróżniających się stworach. Śmiercionośny Jigglypuff? Tego się nie spodziewałem! 

Techniczny koszmar, czyli wydajność Pokemon Scarlet

Wystarczy już tych zachwytów nowymi Pokemonami. Pora przejść do tej mniej przyjemnej części, czyli narzekania. Czytając wszystko to, co powyżej, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z grą idealną. Tak pewnie by było, gdyby nie jedno – Pokemon Scarlet wygląda tragicznie i działa tragicznie. Owszem – modele bohaterów wyglądają nieco bardziej szczegółowo, ale to tyle. Wszystko dookoła jest niemrawe, rozpikselowane, światło tu nie istnieje i ogólnie nie ma, kiedy pozachwycać się widokami. No i gra notorycznie gubi „płynność” o ile tak można nazwać te 20-30 FPS. 

Taka sytuacja nie powinna w ogóle mieć miejsca w tytule EKSKLUZYWNYM dla NIntendo Switch. Szczególnie że przecież taki Wiedźmin 3 czy Skyrim działają naprawdę dobrze! (jak na możliwości tej konsoli oczywiście). Niestety – tutaj wszystkiemu winien jest Game Freak, który pewnie wyszedł z założenia, że i tak kupimy, bo zabawa przednia. Mieli rację? Oczywiście. Może nie miałbym z tym takiego problemu, gdyby nie to, że jestem pewien, iż żadna aktualizacja tego nie poprawi. 

Przyczepię się jeszcze kwestii audio. Mamy 2022 rok. Naprawdę twórcy mogliby w końcu podłożyć faktyczne dialogi, chociaż dla najważniejszych dla fabuły postaci. Bardzo niekomfortowo się czułem, oglądając przerywniki filmowe, a tam bohaterowie wręcz krzyczeli, ale napisami. 

screenshot z gry pokemon
Przejście głównego wątku zajęło mi około 25h. Dalej mam sporo do roboty!

W okolicach premiery wyczytałem tam i ówdzie, że Game Freak nieco podkręcił poziom trudności i w późniejszych etapach robi się nieco trudniej. Niestety – ja tego nie odczułem. Nie jestem jakimś tam „mistrzem”, nie gram po sieci, skupiam się zawsze na fabule. Niemniej nie miałem żadnego problemu z ukończeniem całej produkcji, ba, końcówka sprawiła mi mniej problemu, niż chociażby Swordy. Szkoda, bo serio się spodziewałem, że jednak będzie to trochę większe wyzwanie. 

Podsumowanie – czy warto kupić Pokemon Scarlet?

Czy warto w ogóle kupić Pokemon Scarlet? Najlepiej byłoby poczekać na obniżkę, ale niestety wiadomo, jak to jest z grami NIntendo. Dlatego, pomimo stanu technicznego tej produkcji, jak najbardziej warto kupić tę część. Mimo wszystko, jako fan kieszonkowych stworków bawiłem się świetnie, ba, najlepiej od czasów Omega Ruby czy Soul Silver! Pod względem samej rozgrywki jestem oczarowany i z niecierpliwością czekam na to, co otrzymamy wraz z kolejną generacją. To naprawdę spory krok naprzód w ewolucji Poksów. Niemniej naprawdę trudno mi jest przejść obojętnie wobec tego, jak ta gra po prostu chodzi. Dlatego bardzo ważne jest mieć to na uwadze. 

Podsumowanie:
Pokemon Scarlet/Violet to spory krok naprzód w ewolucji serii, ale także spory w tył, jeśli chodzi o kwestie techniczne. Dawno tak świetnie nie bawiłem się przy produkcji z kieszonkowymi stworkami, ale niestety płynność rozgrywki czy grafika pozostawiają wiele do życzenia. Mimo wszystko – zatwardziali fani Poksów powinni być w pełni zadowoleni. Gdyby brać pod uwagę sam fun, to byłoby to 9/10. Niestety – gra działa, tak jak działa, więc ocena taka, a nie inna.

Ocena: 6/10

15
0

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *