grid legends cena

Recenzje

25.02.2022 14:18

GRID Legends – recenzja. Przyjemne, ale wtórne

Gry
22
0
0
22
0

GIRD Legends właśnie zadebiutowało na świecie. Po dość ciepło przyjętej odsłonie z 2019 roku nie ukrywam, że z niecierpliwością czekałem na nową część cyklu. Czy spełniła moje oczekiwania? Niestety nie, ale wciąż bawię się przednio.

Fani gier wyścigowych obecnie żyją jak w raju. Nie tak dawno odbyła się premiera Forza Horizon 5, Assetto Corsa Competizione otrzymało darmowy upgrade na next-geny, a tuż za rogiem czai się Gran Turismo 7 Niestety właśnie ze względu na ten ostatni tytuł najnowszy GRID raczej przejdzie bez większego echa. Nie dlatego, że to zła gra, bo tak nie jest. Po prostu brak w niej innowacyjności.

Składa się na to wiele różnych czynników. Od grafiki, poprzez udźwiękowienie, po samą rozgrywkę. Codemasters postarało się, żeby ich gra była przynajmniej akceptowalna pod względem tych kryteriów, ale jednoczenie nie starało się wyjść przed szereg, nawet w przypadku ich trybu fabularnego.

grid legends f1
Tryb fabularny mocno wzoruje się na Netfliksowym hicie „F1: Jazda o życie”

GRID Legends: Jazda o życie tj. Driven to Glory – jak wypada tryb fabularny?

W GRID Legends otrzymujemy tryb fabularny, czyli „Driven to Glory”. Budzi skojarzenia z F1: Jazda o życie (Drive to survive)? To bardzo dobrze, bo założenie było identyczne. Tryb ten opowiada historię Seneca – zespołu, w który nikt nie wierzył. My, jako gracze, wcielamy się w zawodnika z numerem „22”, który okaże się istnym mesjaszem drużyny.

Całość składa się z 36 rozdziałów, których przejście zajęło mi około 4 godzin, nie jest źle, szczególnie w zestawieniu z innymi ścigałkami. Niestety do „poziomu” z Need For Speed dalej trochę brakuje, a przecież fabuła tam nie jest jakoś niezwykle rozbudowana. Choć sam zamysł „Driven to Glory” jest całkiem w porządku i na pewno wypada lepiej niż „Braking Point” z F1 2022, tak kilka rzeczy mi w nim zgrzytało.

Sprawdź też: Horizon Forbidden West – recenzja gry. Kolejny as w rękawie PlayStation

W trakcie naszej podróży na szczyt wspierać nas będzie kilka osób, jak np. Yume Tanaka czy Marcus Ado, a na drodze stanie np. znany z całej serii Nathan McKane. Wszyscy to oczywiście fikcyjne postaci, także twórcy mieli pełną swobodę w ich kreacji, a tymczasem dosłownie wszyscy są mi obojętni. Niestety, charyzmy w nich za grosz i trudno mi stwierdzić, czy to wina scenariusza czy już aktorów.

Osobiście brakowało mi również jakichś dodatkowych celów w trakcie fabuły GRID Legends. Ba, do samego końca zazwyczaj nawet nie było trzeba być na podium, aby kontynuować historię. Tu aż prosiło się o jakieś zadania specjalne, typu KONIECZNIE daj wygrać Yume czy nawet zwykłe dojechanie do mety w określonym czasie. Cóż, szkoda! Te przynajmniej pojawiły się w trybie kariery.

Co po fabule? Kariera, sława, pieniądze! 

No właśnie – po ukończeniu wątku fabularnego gracz ma przed sobą kilka opcji do wyboru – może od razu ruszyć na sieciowe tory albo po prostu odpalić karierę! Sam ten tryb w GRID Legends wypada o niebo lepiej od tego, który był zaimplementowany w poprzedniczce, choć dalej nie jest idealnie, tak przynajmniej nie jest on jedną wielką tabelą z przeróżnymi wydarzeniami.

Tym razem wszystko jest bardziej zorganizowane, schludne. Serie podzielone są na różne kategorie, a w celu odblokowania nowych należy ukończyć konkretną liczbę dotychczasowych eventów. 

Choć nie brzmi to zbytnio skomplikowanie, tak w rzeczywistości Grid Legends zahacza wręcz o grind, bo niektóre wydarzenia należy ukończyć kilkukrotnie, tylko po to, by np. nabić odpowiednią ilość kilometrów wskazanym autem, co jest wymagane do osiągnięcia danego celu.

Sprawdź też: Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei – recenzja gry. Nathan Drake na PS5 w 4K czy 120 FPS?

Mimo wszystko – jeżeli nie lubicie ścigać się po sieci, to właśnie kariera zapewni wam nieco godzin rozrywki, tym bardziej, jeżeli będziecie chcieli odblokować wszystkie auta. Tych jest ponad setka, a jeszcze przecież można je dodatkowo ulepszyć poprzez przejeżdżanie określonego dystansu.

Warto dodać, że jeżeli konkretne wydarzenie będzie wymagało od Ciebie pojazdu, którego nie posiadasz, to nie oznacza wcale, że jesteś zmuszony do jego zakupu. Wystarczy, że podzielisz się połową wygranej. Brzmi fair?

Wsiadamy za kółko – GRID Legends pod kątem Gameplay’u

Skoro już nieco dowiedzieliście się o trybie kariery oraz fabularnym, to pora przejść do najważniejszego punkty – czy w to się w ogóle da grać? Owszem, da! Nie bez mankamentów, ale jak najbardziej jazda sprawia dużo przyjemności.

GRID Legends nie jest typową arcade’ową ścigałką, jak wcześniej wymieniony Need For Speed, ale też daleko jej od bycia symulatorem jazdy, w którym każdy najmniejszy błąd kosztować nas będzie cały wyścig (w szczególności, że zupełnie jak w np. Forza Horizon można cofać czas!). Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby odpalić „utrudnienia”, jak uszkodzenia, pokombinować z systemem abs itp.. Co zdecydowanie potrafi wpłynąć na odczucia związane z jazdą.

Świetne A.I, kiepski poziom trudności

Grę na pewno można pochwalić za A.I wrogów. Codemasters w swojej najnowszej produkcji zaimplementowało system nemesis, który śledzi zachowanie gracza. Jeżeli ten jest niezwykle agresywny wobec konkretnego kierowcy, to ten zapamięta to i będzie odpłacał mu tym samym w późniejszej części wyścigu.

O ile tylko go dogoni, bo niestety poziom trudności pozostawia wiele do życzenia i na dobrą sprawę prawdziwa jazda zaczyna się albo po odpaleniu wcześniej wspomnianych utrudniaczy, albo po odpaleniu trybu sieciowego. Czyli wychodzi na to, że sztuczna inteligencja działa dobrze, ale nie do końca.

Jeździ się przyjemnie, ale bez rewelacji

Na tę sytuację prawdopodobnie wpływa inny fakt – na dobrą sprawę statystyki pojazdów nie mają większego znaczenia i auta z konkretnej kategorii prowadzi się praktycznie tak samo. Z jednej strony to wielki plus, jeśli mowa o wyścigach online – każdy w tym momencie ma równe szanse. Gorzej, kiedy ktoś stroni od trybów sieciowych i preferuje rozgrywkę solo. W takim przypadku z czasem może stać się nieco monotonnie.

Sam model jazdy zaliczył ogólnie poprawę w stosunku do GRID z 2019 roku, ale wciąż daleko mu do ideału i zmiana ta też nie jest aż tak odczuwalna. Chociaż największym problemem jest brak poczucia prędkości w przypadku innej kamery niż zza kierownicy. Mocno to kłuje w oczy, kiedy przez większość wyścigu jedziemy na pierwszym miejscu i całość wydaje się nieco powolna. 

Mimo wszystko sama jazda sprawia ogólnie sporo radochy, przynajmniej w momencie, kiedy nie oczekuje się zbyt wiele. GRID Legends świetnie się u mnie sprawdził jako forma relaksu po całym dniu. Ot, odpalić na kilka wyścigów i wyłączyć.

grid legends pogoda
Niekorzystna pogoda oczywiście nieco utrudni nam poruszanie się po drodze

Multiplayer w GRID Legends – jest

Chciałem nieco naskrobać o samym trybie sieciowym w GRID Legends, ale trudno napisać cokolwiek poza tym, że istnieje. Ogrywając ten tytuł przedpremierowo, wiało nieco pustkami, nawet pomimo crossplayu, ale jak już trafiło się pełne lobby, to same wyścigi przebiegały bezproblemowo. Na ten moment niestety multiplayer nie jest jakoś wielce rozbudowany i raczej nie zanosi się, aby to miało się zmienić, a szkoda – potencjał jest!

Tylko po co to wszystko?

Kolejną rzeczą, której według mnie zabrakło, jest jakiś konkretny system nagród. Poza doświadczeniem i pieniędzmi, które zdobywamy w trakcie rozgrywki, odblokowujemy…emblematy i tła dla naszej drużyny. I tyle. Nie ma wyboru części, tuningu wizualnego, nic. Trochę blado to wypada w momencie, kiedy praktycznie cała konkurencja to posiada. Z drugiej strony wielu zapewne ucieszy fakt, że tym sposobem w grze nie ma lootboxów. Jest za to sklep, w którym można zakupić na razie przede wszystkim elementy kosmetyczne.

Choć mogło być lepiej, tak grafika i tak potrafi cieszyć oko

Graficznie i muzycznie – czy jest fantastycznie? GRID Legends technicznie

Jeżeli zupełnie tak jak ja nastawiliście się, że GRID Legends będzie pięknie wyglądał na next-genach, to niestety nie mam dla Was dobrych wieści. Ten tytuł wygląda niemalże tak samo, jak odsłona z 2019 roku. Nieco poprawiono grę świateł i to by było na tyle. Mimo wszystko gra wygląda w porządku, ale wzdychać, jak np. przy Forza Horizon, raczej nie będziecie. Chociaż nie ukrywam, że trybem foto bym nie pogardził. Tego, jak już pewnie się domyślacie, też zabrakło. Szkoda, bo np. w Dirt 5 naprawdę robił robotę.

Choć oprawa graficzna cieszy oko, tego samego nie mogę powiedzieć o ścieżce dźwiękowej, co było dla mnie totalnym szokiem, kiedy to przecież gry Codemasters zazwyczaj bardzo dobrze stoją pod tym względem. Tym twórcy chyba chcieli uczynić wyścigi jak najbardziej epickimi, wrzucając w tło utwory, które przywodzą na myśl pełne napięcia zwiastuny filmowe.Tylko nie do końca to zadziałało. 

Sprawdź też: HyperX Cloud Flight – recenzja. Jak wypada ten bezprzewodowy headset?

Poza tym sama gra działa płynnie w stałych 60 klatkach na sekundę ewentualnie w 120, jeżeli posiadamy telewizor z częstotliwością odświeżania 100 Hz. To skutkuje nieznacznym pogorszeniem grafiki, ale gra się wtedy nad wyraz przyjemnie, szczególnie kiedy mamy ustawioną kamerę z kokpitu i zamiast kontrolera, korzystamy z kierownicy.

Właśnie, kontroler. Mocno liczyłem na to, że producent wykorzysta w GRID Legends możliwości DualSense. Cóż, teoretycznie wykorzystał, ale w minimalnym stopniu. Opór idzie odczuć głównie podczas hamowania przy wciśniętym gazie, a wibracje są dość delikatne. Ponownie przytoczę przykład Dirt 5 – tam było to zrobione dużo lepiej. Co się stało Codemasters?

GRID legends gameplay
W grze naprawdę ciężko nie trafić na podium – nawet na wyższych poziomach trudności

GRID Legends – podsumowanie. Warto czy nie?

Przechodząc do samego sedna – czy warto w ogóle zainteresować się GRID Legends? To zależy. Jeżeli jesteście fanami serii, to raczej przekonywać was nie muszę. Grając na Xboxie/PC, to pewnie i tak śmigacie w Forza Horizon, a właściciele konsol PlayStation za chwilę rzucą się na Gran Turismo 7.

Jeżeli jednak szukacie jakiejś przyjemnej odskoczni od tych tytułów, to jak najbardziej nie stanie wam się krzywda.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdyby tytuł ten wyszedł jako patch do GRID z 2019 roku, to pewnie nikt by nawet tego nie zauważył. Zmiany się pojawiły, ale nie są AŻ TAK odczuwalne. To gra z wielkim potencjałem, który nie został wykorzystany, a nadchodzące „sezony” raczej tego nie zmienią.

GRID Legends można przyrównać do auta, które kupujemy, tylko by dojeżdżać do pracy. Nie jest piękne i na pewno nie pochwalisz się nim przed znajomymi, ale działa, jeździ, do celu zawozi. No i kiedy kumpel zapyta o podwózkę, to też narzekać nie będzie, tylko z zadowoleniem podziękuje. 

grid-legends czy warto

Podsumowanie:
GRID Legends to bardzo przyjemna gra wyścigowa, która równie dobrze mogłaby wyjść w formie patcha/DLC do odsłony z 2019 roku. Pod każdym względem jest to poprawna produkcja, która nie wyróżnia się na tle konkurencji. Rozgrywka sprawia mnóstwo zabawy, także jak szukacie nieco mniej wymagającej ścigałki, nowy GRID trafi w Wasze gusta.

OCENA: 6/10

Kopię gry GRID Legends na PS5 otrzymaliśmy do recenzji od firmy EA Polska.

22
0

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *