Corsair Katar Elite Wireless to nowa myszka bezprzewodowa dla graczy od amerykańskiego producenta. Czy warto ją kupić?
Amerykański gigant nie próżnuje, jeśli chodzi o wysokiej jakości peryferia dla wymagających graczy. Czasem zdarza się tak, że przesadzi z ceną, ale częściej otrzymujemy po prostu świetny sprzęt, za który Corsair żądać może tak naprawdę dowolną kwotę. Czy taka będzie myszka Katar Elite Wireless? Sprawdzamy!
Zacznijmy od tego, że Katar Elite Wireless to nie jest sprzęt budżetowy. Kosztuje bowiem 350 zł, dlatego stanowi znakomitą alternatywę dla Logitech G304/G305, czyli myszek o bardzo zbliżonej konstrukcji typu „egg shape”. Jej potencjał bardzo wysoki i nie trzeba daleko sięgać wzrokiem, by to zauważyć. Wystarczy przyjrzeć się nieco bliżej samej specyfikacji.
Sprawdź też: Logitech G502 X PLUS – recenzja myszy bezprzewodowej dla graczy
Corsair Katar Elite Wireless waży zaledwie 69 gramów, co przy solidnym kadłubku (brak dziur w kształcie plastra miodu) jest nie lada osiągnięciem. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że mamy przecież do czynienia z myszką bezprzewodową. Ultralekka konstrukcja jest zatem pierwszą ogromną zaletą na jaką powinni spoglądać fani wszelkich gier nastawionych na rywalizację. Dla porównania, największy konkurent „Katara”, jakim jest Logitech G304/G305 waży aż 89 gramów i to bez uwzględnienia dodatkowej baterii, która doda kolejnego obciążenia.
Sercem myszki jest optyczny sensor z górnej półki, a dokładnie PixArt PMW3395, czyli ten, który dotychczas lądował wyłącznie w najdroższych myszkach Razera. Przełączniki z kolei to technologia optyczna marki Omron, o żywotności całkowitej sięgającej 60 milionów kliknięć. Całość oparto o symetryczną budowę typu „egg shape”, co ma z kolei zapewnić uniwersalność pod kątem stosowanego przez nas chwytu.
Corsair Katar Elite Wireless – specyfikacja:
- Przełączniki: optyczne, Omron (60 mln kliknięć),
- Programowalne przyciski: 6,
- Podświetlenie: ARGB,
- Sensor: Corsair Marksman 26K (PixArt PMW 3395),
- Wymiary: 115,8 x 64,2 x 37,8 mm,
- Czas pracy na baterii: do 110 h (Bluetooth), do 60 h (SlipStream),
- DPI: 26 000 (od 100 DPI),
- Próbkowanie: 2000 Hz,
- Łączność: USB-C, Bluetooth, SlipStream (2,4 GHz),
- Przewód: Gumowy, 1,8 m,
- Sterownik: Corsair iCUE,
- Waga: 69 g.
Budowa i jakość wykonania
W pudełku z myszką znajdziemy jedynie przewód USB-C do USB-A, transmiter SlipStream oraz makulaturę. Zabrakło dodatków w postaci kompletu ślizgaczy, co według nas powinno być standardowym wyposażeniem wszystkich gryzoni, a szczególnie tak wycenionej. No szkoda. Jeśli chodzi natomiast o design, myszka prezentuje się dość niepozornie i nigdy byśmy nie powiedzieli, że mamy do czynienia z prawdziwym „sleeperem”, w środku którego znajdują się takie, a nie inne podzespoły.
Skorupa urządzenia jest jednolita, a zatem znak „precz z dziurami” i widły możemy schować z powrotem do szafy. Brak perforacji to jednak wyłącznie aspekt indywidualny, do którego odnosimy się z naszej perspektywy. Myszka posiada wyczuwalną pod dłonią, szorstką teksturę oraz niewielkie przetłoczenia na boku. Praktycznie całą powierzchnię myszki wykonano z matowego plastiku, a wyjątkiem jest centralny przycisk do zmiany DPI i środkowy pasek. Piano Black ma tendencję do łatwego rysowania się, ale jeśli nie jesteśmy Freddym Kruegerem, raczej nie powinno stanowić to problemu. Co ciekawe, producent podaje, że myszka waży 69 g, ale to waga razem z transmiterem. Po jego wyciągnięciu waga spada do 67 g.
Sprawdź też: PREYON Falcon Gaming – recenzja myszki gamingowej. Leć z sokołem w grze!
Elementy myszki spasowano bardzo dobrze i nie udało nam się w trakcie testów ujawnić żadnych ukrytych wad. Dobrze zniosły one nawet test siły podczas scenariusza „znowu mnie zabił ten noob” i z tego też powodu gracze o nieco bardziej agresywnym podejściu do przegranej mogą spać spokojnie – chyba, że mowa o rzucaniu myszką o ścianę, wtedy musicie posiłkować się gryzoniem wykonanym z tytanu. Jedynym mankamentem jest to, że pomimo wykończenia na mat, myszka zbiera odciski palców niczym oficer policji z Los Angeles, przez co ewidentnie widać na przyciskach tłuste przebarwienia. Kolejny cios w plecy dla osób, którym pocą się podczas gry dłonie.
Łopatki LPM i PPM zostały oddzielone od reszty korpusu, a zatem nie ma mowy o żadnym efekcie chybotania się na boki, przesuwania czy skrzypienia. Na spodzie znajdziemy trzy ślizgacze PTFE (dwa z boku i centralny pierścień). Między nimi producent zastosował wnękę, gdzie schować można dedykowany transmiter radiowy. Na dole znajdziemy też przycisk zmieniający tryb komunikacji. Zdaniem producenta w trybie bezprzewodowym, myszka powinna działać nawet 110 godzin na jednym cyklu ładowania wbudowanego akumulatora, ale jest to bardziej 50 godzin, jeśli chcemy korzystać z podświetlenia i SlipStream.
Narzekać można na zastosowany przewód. To zwykły gumiak, jaki widzimy w myszkach za 100 zł i po prostu nie przystoi stosować tego rozwiązania w dzisiejszych gryzoniach, szczególnie z tego segmentu, do jakiego należy Corsair Katar Elite Wireless.
Komfort użytkowania
Cóż tu o komforcie napisać. Jest świetny, jeśli „egg shape” to coś, czego właśnie szukamy. Ze względu na niski profil grzbietu i niemalże płaskie przyciski główne, Katar Elite Wireless sprawdzi się jako myszka dla osób prawo-, jak i leworęcznych o każdym rozmiarze dłoni stosujących chwyt claw lub fingertip. Nie nadaje się niestety do palm gripa, no ale bądźmy szczerzy – nie ma czegoś takiego, jak myszka na wszystkie rodzaje chwytów. Albo wybieramy to, albo tamto. Tak czy owak, dzięki szorstkiej powierzchni mysz pewnie siedzi w dłoni, a przetłoczenia po bokach są wyłącznie elementem estetycznym, dlatego nie przeszkadzają one w stosowaniu gryzonia w obu wariantach (lewo- i praworęcznych). Poza tym, fani gier e-sportowych i tak zastosują zapewne taśmy przylepne typu grip tape.
Sprawdź też: Corsair K70 Pro Mini Wireless. Jaka jest klawiatura za tysiaka?
Za brak dwukliku odpowiadają nie tylko zastosowane łopatki oraz elementy ze sprężyną pod nimi, ale również przełączniki optyczne produkcji Omron o żywotności do 60 mln kliknięć. Switche – ze względu na wspomniane sprężyny – charakteryzują się średnią ciężkością nacisku, choć w rzeczywistości wpisują się bardziej w lekko-średni segment. Klika się bardzo przyjemnie i tak samo satysfakcjonujący jest feedback dźwiękowy.
Ponarzekać można na przyciski boczne. Naszym zdaniem ich rozmiar, kształt i ułożenie nie należą do najlepszych, ale nie jest to wada, na którą patrzymy spojrzeniem typu „Crow of judgment”. Mogło być lepiej, ale nie jest źle, a poza tym sam gryzoń nadrabia ten mankament wyśmienitą ergonomią samego kadłubka. Zabrakło do pełni szczęścia bocznych przycisków dla osób leworęcznych. Jeśli chodzi zaś o rolkę, jest dobrze. Pracuje lekko z delikatnym, wyczuwalnym oporem, jest cichy i precyzyjny.
Sterownik i testy
W sterowniku iCUE nie zmieniło się nic. Wielokrotnie już wspominaliśmy o tym, że ekosystem Corsair jest jak Apple. Dopracowany niemal do perfekcji soft spokojnie zaspokoi potrzebny nawet najbardziej wymagających użytkowników. W zakładkach znajdziemy przypisywanie makr, zmianę podświetlenia (synchronizowane, ARGB), kalibracja sensora z podłożem czy dostosowanie DPI. Jednym słowem – wszystko.
W testach syntetycznych Corsair Katar Elite Wireless wypadł… cóż… fenomenalnie. Sensor optyczny z najwyższego segmentu Corsair Marksman, bazujący na PixArt PMW3395, będący niegdyś zarezerwowanym na wyłączność optykiem dla myszek Razer sprawdza się bardzo dobrze. Zapewnia nam kontrolę czułości w zakresie do 26K DPI (od 100) oraz oferuje prędkość maksymalną na poziomie 650 IPS i akcelerację 50 G. Wygładzanie jest marginalne, kalibracja sensora perfekcyjna (9,25 m/s), a częstotliwość próbkowania na poziomie 2000 Hz działa bez zarzutu. I tu wyłania się największa zaleta tej myszki – elektronika. Co więcej, LOD (Lift of Distance) sensora wynosi zaledwie 1 mm, co tylko udowadnia z jak precyzyjnym czujnikiem przyszło nam dziś obcować.
Sprawdź też: PREYON Owl – raSOWA mysz gamingowa?
Ciekawe jest też, że nawet podczas korzystania z połączenia Bluetooth nie zauważyliśmy żadnego kłującego po zmysłach opóźnienia, choć to akurat czysto subiektywna rzecz, którą być może wykorzystają gracze o znacznie bardziej rozwiniętych umiejętnościach. Opcja korzystania ze SlipStream jest i czeka na każdego, kto będzie w stanie wyczuć te kilka dodatkowych milisekund.
Czy warto kupić Corsair Katar Elite Wireless
Corsair Katar Elite Wireless do prawdziwej perfekcji dzieli kilka mniej znaczących wad – małe i nie najlepiej ulokowane przyciski boczne, brak dodatkowych przycisków bocznych dla leworęcznych i ten nieszczęsny przewód w gumowym oplocie. No nie jest tego dużo i każdą z tych bolączek przyćmiewają niewątpliwe zalety.
Przede wszystkim zastosowana, najwyższej jakości elektronika dla najbardziej wymagających graczy, lubujących się w produkcjach nastawionych na rywalizację już z miejsca powoduje, że sięgać po tego gryzonia powinni wszyscy „PRO” i zapewne też osoby, które chcą tymi PRO zostać. Oprócz tego jest solidna konstrukcja, wytrzymały kadłub, szorstka tekstura poprawiająca chwyt, uniwersalność, niska waga, grube ślizgacze o świetnych parametrach i nawet wybór między Bluetooth, a SlipStream.
Katar Elite wysuwa się ewidentnie na prowadzenie w kontekście porównania tej myszki do poprzednich królów, jakimi byli Logitech G304/G305. Jeśli zatem korzystacie z chwytu Claw/Fingertip lub ich pośrednich hybryd oraz chcecie nabyć gryzonia bezprzewodowego o świetnej ergonomii, szczerze polecamy Wam Corsair Katar Elite Wireless. Na cenę wynoszącą ok. 354 zł można jak najbardziej przymknąć w tym wypadku oko, a musimy przyznać, że zbyt często tego nie robimy.
Sprawdź też: Corsair Vengeance RGB DDR5-6000 CL 36 – recenzja pamięci. Nowy król wydajności