Sonic x Shadow Generations to zarówno remaster, jak i całkowicie nowe rozszerzenie do gry. Jako fan niebieskiego jeża, wyczekiwałem tej produkcji, odkąd ją zapowiedziano. Czy się zawiodłem? Po odpowiedź na to pytanie zapraszam poniżej!
Oryginalne Sonic Generations już na dzień dobry spotkało się z niesamowicie pozytywnym odbiorem wśród fanów. Sam mocno jarałem się tym tytułem i przysiągłbym, że przecież dopiero co wyszła. Cóż, 13 lat to całkiem niedawno, prawda? Prawda?
Po naprawdę dobrym Sonic Frontiers i nieco mniej udanym Sonic Superstars (oraz świetnym, ale mobilnym Sonic Dream Team!) przyszedł czas na kolejnego „odgrzanego kotleta”. Tylko tym razem zajął się tym prawdziwy szef kuchni! Chyba ten sam, który pichcił przy Super Mario 3D World + Bowser’s Fury, bo właśnie ten tytuł jest najbliższy temu, czym jest właśnie Sonic x Shadow Generations.
Sonic x Shadow Generations – dokąd tupta jeż?
Fabuła podstawowego Sonic Generations nie została naruszona w żaden sposób, więc nie będę się nad nią zbytnio rozwodził. W wielkim skrócie – Sonic i jego przyjaciele zostają przeniesieni w przeszłość, a ich zadaniem jest uratowanie wszechświata przed chaosem. W trakcie podróży Sonic spotyka postacie, które zna z dawnych lat, w tym swoją młodszą wersję. Jako dwaj bohaterowie, współczesny i klasyczny Sonic muszą połączyć siły, aby pokonać wrogów, uratować przyjaciół i przywrócić porządek w swojej linii czasowej.
Prosta historia, która po trzynastu latach dalej po prostu działa. Niemniej, główną atrakcją odświeżonego wydania jest całkowicie nowa kampania z Shadowem w roli głównej. Przed premierą trzeciego filmu z serii Sonic the Hedgehog, w którym Shadow pojawi się jako Ostateczna Forma Życia, nasz bohater staje do walki ze swoim dawnym wrogiem we własnej, pełnej podróży w czasie przygodzie.
Mam wrażenie, że czegokolwiek bym na temat fabuły tego dodatku nie powiedział, byłoby spoilerem, a tych raczej wolisz uniknąć. Śmiało jednak mogę stwierdzić, iż historia rywala Sonica znakomicie oddaje sprawiedliwość jego postaci. Jest ona dużo poważniejsza i emocjonalna, niż w przypadku niebieskiego jeża, podkreślając różnice w charakterze tychże dwóch jeży.
TRZEBA GNAĆ PRĘDKO! Gameplay wypada świetnie
Fabuła, fabułą, ale największym mięchem jest sama rozgrywka! Część Sonica, jedyne co, to stała się po prostu nieco ładniejsza – pod względem samego gameplayu, to dalej ta sama, świetna platformówka. Znakomite połączenie nowoczesnych produkcji 3D wraz z tymi klasycznymi 2D. NIc w tej kwestii się nie zmieniło. Mechanicznie tytuł ten naprawdę nie zestarzał się źle – teraz po prostu jest to wszystko doszlifowane do granic możliwości.
Po raz kolejny – prawdziwą gwiazdą tutaj jest Shadow. To w sumie dziwne, że przez 23 lata, czyli odkąd zadebiutował w Sonic Adventures 2, tym mrocznym jeżem dane nam było zagrać kilka razy. W tym większość to spin-offy, albo produkcje, gdzie rozgrywka nim niczym się nie różni od Sonica. Nie wiem jak Ciebie – mnie takie półśrodki jednak średnio satysfakcjonują.
Shadow król! Gwiazda odświeżonego Generations
Zaryzykuję stwierdzeniem, że dodatek ten jest dla niego tym, czym Sonic Mania było dla jego rywala. Widać, że Sonic Team się mocno postarało i chciało stworzyć coś, na co fani tak bardzo długo czekali. Sama struktura jest praktycznie taka sama, jak w oryginalnym Generations. “Odmalowywanie” świata, dwa akty na jeden poziom (jeden 3D, drugi 2D), potem walka z bossem. Tutaj jednak po HUB-ie (nazwanym białą przestrzenią) poruszamy się w trójwymiarze, a całość przypomina bardziej Sonic Frontiers. W pozytywnym tego słowa znaczeniu! Przejście fabuły zajęło mi około 5 godzin, czyli drugie tyle, co podstawka.
Sprawdź też: Premiery gier. W co warto zagrać w tym roku?
Mimo że poziomy zachowują styl z Generations, to są bardziej dopasowane do mrocznego charakteru Shadowa. On sam posiada zestaw umiejętności, który wyróżnia go od rywala, takżę nie ma mowy o tym, że będziemy biegać Soniciem, ale pomalowanym na czarno. Żeby tego było mało – za pokonanie każdego bossa otrzymujemy kolejne, jeszcze bardziej urozmaicacie rozgrywkę skillsy. Oczywiście, analogicznie do części niebieskiego jeża, odwiedzimy przede wszystkim dobrze znane fanom miejscówki, które wyglądają teraz lepiej, niż kiedykolwiek.
Poza samą fabułą, na graczy czekają także specjalne wyzwania – jedne polegają na zebraniu określonej liczby ringów w konkretnym czasie. Inne wymagają np. przejścia całego etapu na jednym pierścieniu. W samej białej przestrzeni też jest co robić – na całym obszarze porozsiewane są przeróżne znajdźki, w postaci np. grafik koncepcyjnych, czy utworów, które można sobie zapuścić w trakcie poziomów.
Ładnie, płynnie, przemiło dla ucha
Sonic x Shadow Generations to remaster, także oryginalna część gry jest „tylko” nieznacznie ładniejsza (oraz płynniejsza w tym przypadku!). Odświeżone zostały także przerywniki filmowe, a z pozostałych ingerencji w oryginale, to klasyczny Sonic otrzymał możliwość tzw. Drop Dasha. Na każdym levelu jest też jeden ukryty Chao. To tak naprawdę tyle!
Szczerze powiedziawszy, to na początku byłem zaskoczony, iż to właśnie tę produkcję wzięto na warsztat. Takie obydwie odsłony Sonic Adventure wręcz proszą się o remake, bo niestety czas nie był dla nich zbyt łaskaw.
Po dłuższym namyśle, uznałem, że to jednak tytuł z 2011 roku prędzej bym polecił komuś, kto chce wejść w świat niebieskiego jeża. Dlaczego? Chociażby ze względu na to, iż gra ta łączy zarówno rozgrywkę 2D, jak i 3D. Tym sposobem dopiero zapoznającemu się z serią graczowi, łatwiej będzie wrócić do poprzednich produkcji.
Sonic x Shadow Generations też najzwyczajniej w świecie cieszy oko i ucho. Tutaj zresztą na uwagę zasługuje właśnie część Shadowa, bo ta widać, że była robiona od zera. Graficznie wypada ona lepiej od sekcji niebieskiego rywala, a wygląda na to, że będzie jeszcze lepiej – wystarczy spojrzeć na zwiastun nadchodzącego DLC, które będzie związane z premierą trzeciej odsłony filmu o Sonicu.
Poza tym, nie było chyba części o szybkim jeżu, której soundtrack bym skrytykował (no dobra, może Sonic Boom: Rise of Lyric). Ścieżka dźwiękowa po raz kolejny mocno zaspokoiła moje uszy. Mocne, energiczne, często ciężkawe utwory w klimacie Drum and Bass, to zdecydowanie moje upodobania. Muzyka wręcz perfekcyjnie zgrywa się z tym, co się dzieje na ekranie, dodając jeszcze więcej dynamiki, do tego i tak piekielnie już szybkiego tytułu.
Czy warto zagrać w Sonic x Shadow Generations?
Po powyższej lekturze, raczej znasz już mój werdykt. Jeśli jednak skusiły Cię szybkie skróty, to jak podsumuję Sonic x Shadow Generations? To pieszczotliwy remaster, którego całkowicie nowa zawartość wręcz przyćmiewa oryginał (hehe, bo wiecie, cień!). Sekcja Sonica wygląda lepiej i dalej jest niesamowicie grywalna, jednakże to część Shadowa jest prawdziwą gwiazdą tego wydania. Historia w niej zawarta zdaje się być bardziej angażująca, a rozgrywka bez wątpienia jest mocno urozmaicona.
Sonic Team wykonało kawał świetnej roboty, przygotowując to odświeżenie. To nie lada gratka zarówno dla fanów, jak i osób, które dopiero chciałyby zacząć przygodę z niebieskim jeżem. Koniec 2024 obfituje w świetne platformówki – ten tytuł to kolejna z nich i zdecydowanie warto w nią zagrać.
Za klucz do recenzji na PS5 dziękuję firmie CENEGA!