Fascynuje nas to, co jest naj. Także najgłębszy odwiert, ot, zwykła dziura w ziemi. A jednak jest w niej coś, co sprawiło, że przez długi czas było o niej głośno. Nie doprowadziła do tego technologia, niespodziewany efekt badań naukowych. A co dokładnie? Dobry żart. Na czym on polegał? Czy odwiert SG-3 to najgłębsza dziura w ziemi?
Odwiert kolski – co to dokładnie jest? Rosjanie sprawdzili, jak głęboko można się dokopać
Okrągła, najgłębsza dziura w ziemi o średnicy równej długości stopy dorosłego człowieka spędzała sen z powiek niektórym z astrofizyków i była świetnym narzędziem radzieckiej propagandy. Odwiert kolski, przez długi czas będący najgłębszym nienaturalnym otworem w Ziemi jest jednym z chętnie odwiedzanych miejsc turystycznych na mapie Rosji.
Stworzony nie w celach wydobywczych a naukowych, by wzbogacić wiedzę na temat budowy ziemskiej litosfery, podziemnych aktywności sejsmicznych oraz – jak głosi plotka – by dokopać się do wrót piekieł.

Choć z pewnością nie był to cel rosyjskich naukowców to miano „drogi do piekła” przylgnęło się do odwiertu SG-3. Dodatkowo, przez długie dziesięciolecia, utrzymywał on rekord najgłębszego z wykonanych przez ludzkość odwiertów.
Podczas przeprowadzania wierceń na głębokość ponad 12 kilometrów wydobywano ogromne ilości próbek skalnych. Gruntowna wiedza na temat przeprowadzanych tam badań nie została udostępniona na publicznym, międzynarodowym forum. Choć SG-3 ma z pewnością jeszcze swoje tajemnice, to kilka informacji dotarło do opinii publicznej. Powstało wokół niego także wiele mitów i przekonań rozpowszechnianych na skalę globalną.
Prace nad wierceniami rozpoczęto 24 maja 1970 roku, a supergłęboki odwiert kolski przestał być drążony w latach 90. ubiegłego stulecia. Do zakończenia badań naukowych doprowadziła niemoc dalszego drążenia skał w wysokich temperaturach, rozpad samego ZSRR, a także niedostateczne finansowanie.
Według pierwotnych założeń miał dotrzeć na głębokość 15 km. Okazało się, że już na długości 12 262 metrów panują warunki, które nie pozwolą na kopanie dużo głębszych otworów w tym miejscu. Właśnie taką długość ma wywiercony otwór.
Zobacz też: Czym jest mechanizm z Antykithiry? Do czego służył? Czy to prototyp komputera?
Ponad 12 km, które wywiercono własnymi siłami, z wieloma przerwami w pracach i kolejnymi powrotami do wykonywania zadań badawczych. Na Półwyspie Kolskim leżącym bardzo blisko koła podbiegunowego na szerokości geograficznej, gdzie grubość litosfery powinna być najmniejsza. Szóstego czerwca 1979 roku pobito amerykański rekord głębokości wiercenia i przekroczono granicę 12 kilometrów. Pozwoliła na to przychylna budowa wnętrza Ziemi w tym miejscu i sprzyjające warunki geologiczne.
Nieco wcześniej, jeszcze na głębokości 4 km znaleziono materiał biologiczny w postaci jednokomórkowych organizmów. Łącznie wydobyto ponad 20 gatunków im podobnych. Na siódmym kilometrze natrafiono na mineralny materiał płynny. Stwierdzono, że woda utknęła z powodu przemieszczania się płyt tektonicznych.
Po kolejnej przerwie w pracach wiertniczych i powrocie zespołu do prac przewód zerwał się i utknął w otworze. Nie udało się wydobyć go na powierzchnię. Zespół był zmuszony do poprowadzenia prac wiertniczych inną drogą od znacznie mniejszej głębokości. Wznowione wiercenia pozwoliły na pobicie rekordu głębokości otworu i osiągnięcie 12 262 metrów. Rekord został ustanowiony w latach 90. XX wieku i na tym etapie prace przerwano. W tamtych czasach był to najgłębszy odwiert na całej naszej planecie.
Czy odwiert kolski to wrota do piekieł?
W latach, gdy rozpoczynano prace nad SG-3, przekroczenie granicy 3 kilometrów głębokości było niemal niemożliwością. Tym bardziej progres, jaki na tym polu wykonali Rosjanie, zasługuje na docenienie. W jaki sposób ambitny projekt naukowy przerodził się w otwarcie wrót piekieł? Za wszystkim stał żart.
W 1989 roku chrześcijańska stacja TBN, która ogłosiła, że rosyjscy naukowcy dokopali się do piekła. Miała nim być rzekomo odkryta pieczara, gdzie po wysłaniu sond, sprzętu i mikrofonów zarejestrowano odgłosy cierpienia wydobywające się z dziesiątek ludzkich gardeł. Czujniki temperatury miały notować wyniki znacznie przekraczające 1000 stopni Celsjusza.
Informacje te dotarły do głównych mediów w prima aprilis, ale nikt nie kwapił się, by uznać je za żart, a przynajmniej nikt nie zamierzał ich dementować. Po zasłyszeniu tak chętnie rozpowszechnianych doniesień żartownisie postanowili pójść o krok dalej.
Pastor i nauczyciel, w kolejności: Amerykanin Kich Kuykendall i Norweg Aege Rendalen wymyślili i zrealizowali plan, który chwilowo jeszcze bardziej podkręcił atmosferę. Wysłali list do TBN, w którym informowali o niesamowitych, przerażających zjawiskach i wydarzeniach, które podobno zaobserwowano na Półwyspie Kolskim w miejscu przeprowadzania prac wiertniczych.

Posługując się autentycznym artykułem z norweskiej gazety i felernym jego tłumaczeniem, pragnęli udowodnić, że widziano tam samego diabła o skrzydłach nietoperza, unoszącego się we fluorescencyjnym świetle wydobywającym się z otworu SG-3.
Mężczyźni przedstawili się jako pracownicy jednego z norweskich ministerstw, którzy muszą działać po cichu ze względu na rzekome groźby ze strony zarówno Związku Radzieckiego, jak i… Norwegii, której władze chciały zatuszować sprawę. Uruchomiło to całą spiralę teorii i rzekomych domniemań, która nieco zaskoczyła wszystkich, włącznie z żartownisiami.
Mężczyźni zaprzeczali później swoim słowom, udowadniając, że to był bardzo dobry żart, ale tylko żart. Większość ze stacji, które się nabrały, przeprosiło widzów za przekazywanie nieprawdziwych informacji. TBN tego nie zrobiło, a żaden z tamtejszych dziennikarzy nie kwapił się, by sprawdzić otrzymane listem informacje i je zweryfikować. Co ciekawe, stacja rzekomo nie poprosiła nawet o tłumaczenie artykułu z języka norweskiego.
Zobacz też: Jaka jest waga Ziemi? Jak wyliczono masę naszej planety?
Mity wokół odwiertu SG-3.
Jest ich naprawdę wiele. Sporo kawałów to pokłosie słynnego pierwszego kwietnia 1989 roku, jednak odwiert SG-3 i jego legenda wciąż ma się dobrze. Nawet obecnie, w drugiej dekadzie XXI wieku, na wielu serwisach wciąż jest o nim głośno.
Oliwy do ognia dolał niedawno Elon Musk. Zadeklarował on na Twitterze, że chciałby zakupić SG-3, a następnie, korzystając z techniki, jaką dysponuje jego firma: BoringCompany, przewiercić Ziemię na wylot.
Czy w jego planach jest budowa futurystycznej windy biegnącej przez środek Ziemi i łączącej ze sobą różne kontynenty? Mogłaby do tego służyć taka, właśnie największa dziura na świecie. Zupełnie jak w Pamięci Absolutnej w reżyserii Lena Wismana, który chętnie zabrał się za pracę nad remakiem filmu o tym samym tytule. W pierwowzorze rolę główną zagrał sam Arnold Schwarzenegger. Tam jednak winda prowadziła na Marsa, a nie przez jądro naszej planety.
Wielu podchwyciło pomysł i prima aprillisowy żart Muska. Rosjanie chętnie zobaczyliby wizjonera inwestującego na ich terytorium. BoringCompany, jedno z „dzieci” Elona Muska, raczej szybko nie zrealizuje tego futurystycznego projektu. Najgłębsze miejsce na Ziemi będzie musiało poczekać na innego, nieco mniej dowcipnego inwestora.

Supergłęboki odwiert kolski – jakie warunki panują 12 km pod powierzchnią?
Grubość skorupy kontynentalnej w miejscu odwiertu SG-3 szacowana jest na 35 km. Spodziewano się, że temperatura w tym miejscu będzie znacznie niższa. Pomyłka okazała się oczywista, gdy z przewidywanych 100 stopni Celsjusza napotkano temperaturę prawie dwukrotnie wyższą. Całe 190 stopni Celsjusza, które realnie uniemożliwiało dalsze wiercenie otworu wiertłem Uralmash-15000. Tym, które zastąpiło pierwotne, po jego utknięciu w otworze.
Odwiert kolski – czy ktoś pobił rekord głębokości?
SG-3 był najgłębszym odwiertem przez blisko 3 dekady. Dopiero w 2008 roku pobito ten rekord, gdy zakończono drążenie jednego z arabskich otworów naftowych, nazwanego Al Shaheen o głębokości 12289 metrów.
W późniejszych latach znów dochodziło do bicia tych rekordów. Zajęło się tym konsorcjum Sachalin-1, które na przestrzeni dziesięciolecia wydrążyło 5 rekordowych otworów wiertniczych. Odwierty miały na celu wydobycie ropy naftowej i gazu ziemnego. Ostatni z nich wykonano z platformy Orlan znajdującej się na Morzu Ochockim, a jego głębokość wynosi aż 15 tys. metrów.

Babci to zamelduj
Najblizsza przyszlosc energetyki to budowa elektrocieplowni wykorzystujacej pare wodna o temperaturze ca 400 stopni C do napedu 3 stopniowych turbin. Do tego potrzeba wykonania glebokich odwiertow do 20km (w odpowiednich miejscach geologicznych). Co ciekawe technologie opanowala juz amerykanska firma wykorzystujac doswiadczenia odwiertow poziomych przy poszukiwaniu gazu. Wykorzystuje sie laser. Powstal juz modelowy projekt takiej elektrocieplowni produkujacej prad i ogrzewajacej miasto dla 100 tysiecy mieszkancow. koszty ogromne ale zwracaja sie po 27 latach eksploatacji (przyjmujac cene kwh 55 groszy). potem przez 100 lat jest praktycznie energia darmowa (koszty eksploatacyjne). To jest nadzieja zielonej Europy dopoki nie oanujemy technologi plazmy.