Valkyrie Vind SL125

Recenzje

15.04.2024 15:27

Valkyrie Vind SL125 – recenzja. Czy pierwszy efekt „wow” utrzyma się do końca?

Komputery Podzespoły
3
0
0
3
0

Valkyrie Vind SL125 to produkt, który z pewnością przykuwa spojrzenia – i to już na etapie wyjmowania go z opakowania. Z pewnością mamy tu sprzęt aspirujący do segmentu premium, ale niestety, nie obyło się bez sporych potknięć i niefortunnych decyzyj.

Valkyrie to marka, której rozpoznawalność w Polsce stoi na bardzo znikomym poziomie. Producent w swojej ofercie ma pokaźną liczbę coolerów AiO, natomiast bohater dzisiejszej recenzji to pierwszy wyprodukowany przez Valkyrie cooler powietrzny. Dostępny w dwóch wariantach kolorystycznych, trafił do nas całkiem niedawno – i urzekł już na samym początku!

Niestety, pomimo faktu, że jakość wykonania tego chłodzenia jest fenomenalna, polecenie go w obecnym momencie będzie trudne. Poniżej znajdziesz odpowiedź dlaczego, ale wpierw zacznijmy od pierwszego kontaktu z Valkyrie Vind SL125.

Pierwszy kontakt z Valkyrie Vind SL125

Praktycznie nigdy nie poświęcamy miejsca na kwestie związane z podejściem producentów do opakowań, ale tu musimy zrobić wyjątek. Valkyrie Vind SL125 to sprzęt, który pod tym względem jest właściwie unikatem. Nie przypominam sobie innego modelu coolera CPU, łącznie z mocarnymi (i drogimi) propozycjami od be quiet! lub Noctua, który już na wstępie manifestowałby, że przynależy do wysokiej półki.

Sprawdź też: Cooler Master MasterAir MA610P RGB – recenzja chłodzenia

Opakowanie Valkyrie Vind SL125 to istne dzieło sztuki. Sam cooler schowany jest w pudełku, które otwieramy za pomocą dwóch rozchylających się części. Podnoszą one sam cooler i sprawiają, że ten wyłania się z pudła w niezwykle okazały sposób. To w zasadzie jedna z tych konstrukcji, które jakością wykonania i prezencją wywołują głośne „wow!”. Poruszanie otwieranymi skrzydłami pudełka sprawia, że cooler niknie w nim, to znowu pojawia się – wygląda to fantastycznie!

Jest w tym jednak pewien kłopot. Odpowiedz sobie na pytanie – jak często chowasz cooler z powrotem do jego pudełka? Takie sytuacje to rzadkość – szybkie rozmontowanie zawartości, umieszczenie go na procesorze i odłożenie kartonu gdzieś w kąt. Trudno jest się tu pozbyć wrażenia, że dużo pieniędzy przepalono tu na „fancy” opakowanie. Oszczędności na tym polu pozwoliłyby na więcej pola do popisu w innych, ważniejszych kwestiach.

Valkyrie Vind SL125 i pudełko całego zestawu. To jeden z najmocniejszych punktów chłodzenia – wygląda fenomenalnie
Bezsprzecznie jest to najlepiej opakowany cooler CPU, jaki przyszło mi zobaczyć. Rodzi to jednak pytanie, czy takie wodotryski nie są przerostem formy nad treścią?

Valkyrie Vind SL125 w szczegółach

Cooler w stylowym kolorze czarnym to jednowieżowa konstrukcja, wyposażona w sześć ciepłowodów po każdej z obu stron. Według informacji producenta jest on w stanie odprowadzić aż 230 W, co w przypadku jednowieżowej konstrukcji jest naprawdę dobrym wynikiem. Jego kształt jest asymetryczny, a rozmiary wynoszą 158 × 125 × 59 mm bez wentylatorów oraz x 109 mm z zamontowanymi wentylatorami (dwoma). Mamy tu do czynienia z mniejszym modelem, stąd nie powinno być kłopotu z montażem w większości obudów. Na radiatorze umieszczono też delikatne podświetlenie ARGB.

Sprawdź też: Chłodzenie wodne czy powietrzne do CPU – co wybrać?

Za wydmuchiwania ciepła z układu odpowiadają dwa wentylatory ARGB o średnicy 120 mm. Co ciekawe, są one naprawdę mocno obudowane, co przekłada się na ich wagę – czuć je w dłoni. Każdy z nich posiada dziewięć łopatek i jest w stanie rozpędzić się od 800 do 2150 obrotów. Pochwały godnym faktem jest to, że korzystają one z łożysk FDB, co przełożyło się na obecność długiej, bo aż pięcioletniej, gwarancji. Każdy z wentylatorów ma podświetlane elementy, które wyróżniają się na tle konkurencji. Otóż nie mamy tu zwykłej obwódki dookoła samego wentylatora – to z pewnością może się podobać.

Słów kilka o podstawie coolera. Jeżeli stronisz od kwestii związanych z nakładaniem pasty termoprzewodzącej na IHS, ten model przybędzie Ci z pomocą. Pasta jest tutaj nałożona na stopie chłodzenia fabrycznie, zatem cooler jest gotowy do założenia na CPU zaraz po wyjęciu. Sama stopa jest naprawdę duża (38 × 42 mm), więc nie będzie problemu z montażem na dużych IHS-ach.

Wszystkie elementy Valkyrie Vind SL125 po odpakowaniu
Cały osprzęt Valkyrie Vind SL125

Pozostała zawartość i montaż chłodzenia

Oprócz najważniejszych elementów coolera, w opakowaniu znajdziemy jeszcze trochę dodatków. Valkyrie nie zapomniał o dodatkowej paście termo, która wystarczy na dwa, trzy aplikacje, zestawy montażowe dla AMD i Intela (więcej niżej), spinki, rozgałęziacz do przewodów zasilających wentylatory i specjalną rurkę do montażu śrub oraz bardzo ładnie wykonaną instrukcję obsługi.

Valkyrie Vind SL125 wyposażono też w dwie nakładki na grzbiet radiatora, które pełnią rolę estetyczną. Jedna z nich (z samym logo) jest zamontowana fabrycznie, ale zdejmiemy ją za pomocą samych rąk – trzyma się na magnesie. Druga posiada znacznie bardziej wyróżniający się nadruk. Dodatki te z pewnością podbiły cenę zestawu, ale pozwala to na większą personalizację coolera.

Sprawdź też: Sposoby na to, jak przyspieszyć komputer i jego pracę

Powróćmy jeszcze do kwestii montażowych. Cooler jest kompatybilny z podstawkami 1150/1151/1155/1156/1200, 1700, 2011/2011-3, 2066 oraz AM4 i AM5. Pełna instalacja odbywa się właściwie beznarzędziowo. Śrubokręt potrzebny będzie do przykręcenia coolera do stelaża na płycie głównej. Resztę wykonamy za pomocą naszych dłoni lub specjalnego „śrubokręta” w formie rurki. Wszystko odbywa się szybko i sam montaż nie sprawi żadnego kłopotu, również osobie początkującej. Nawet zapinki do wentylatorów, które lubią stawiać duży opór podczas montażu, zostały odpowiednio spasowane.

Stopa chłodzenia pokryta pastą termoprzewodzącą
Pasta termoprzewodząca została nałożona przez producenta i odpowiednio zabezpieczona

Testy Valkyrie Vind SL12

Valkyrie Vind SL12 poddaliśmy testom na platformie Intel i5-11600K, procesorze osiągającym częstotliwość pracy na poziomie 4,6 GHz w trybie Turbo. I podczas normalizowanego testu temperatur na tym CPU, doznaliśmy dużego zaskoczenia. W teście obciążającym procesor (Cinebench R23), Valkyrie Vind SL12 po 10 minutach pracy zdołała schłodzić procesor do 55 stopni Celsjusza, przy 1080 obrotach. Porównując to do Fery 5, która potrzebuje nieco więcej obrotów (co czyni ją także delikatnie głośniejszą) mamy tu do czynienia z praktycznie takim samym wynikiem!

Chcąc dać całą moc wentylatorów, wykręcony wynik w tym samym programie (i również po 10 minutach) wynosił 47 stopni Celsjusza. To cieszy, ale także nie powinno dziwić, z racji wysokiego RPM. Problemem wtedy nie są jednak temperatury, lecz kultura pracy. Valkyrie Vind SL12 na maksymalnym tempie pracy wentylatorów jest chłodzeniem głośnym, a nawet bardzo głośnym.

-75%
Kody rabatowe Morele Najlepsze promocje w jednym miejscu

Przy około 1000 obrotów na minutę, same wentylatory nie atakują naszych uszu. W odległości około 30 cm od obudowy zarejestrowaliśmy wtedy 38 dB. Problem zaczyna się wtedy, gdy przechodzą one w maksymalne obroty – zestaw generuje wtedy dźwięk na poziomie 56 dB, co jest wartością bardzo słyszalną.

Jak podsumować te wyniki? Nie można jednoznacznie stwierdzić, że są one koszmarne. Niemniej jednak tak drogie chłodzenie zdecydowanie powinno oferować znacznie więcej. Problemem jest rzecz jasna konstrukcja jednowieżowa – Valkyrie Vind SL125 to chłodzenie za ponad 300 złotych, które wydajnością stoi na poziomie zestawu za 120 złotych. Rzecz jasna pokonuje go totalnie prezencją, ale ten argument z reguły przemawia tylko do estetów.

Valkyrie Vind SL125 po zamontowaniu w PC
Valkyrie Vind SL125 ma wymienne dodatki kosmetyczne, które poprawiają prezencję zestawu w komputerze

Valkyrie Vind SL125 – to wciąż raczej tylko ciekawostka

Mam naprawdę mieszane uczucia względem tego sprzętu. Trudno nie docenić tu wielu zalet, ale jeżeli mowa tu o czystej wydajności, Valkyrie Vind SL12 głowy nie urywa. Dodając do tego wysoką cenę zestawu na poziomie 320 złotych, nie wróżymy mu sukcesu na naszym rynku.

Problem Valkyrie Vind SL125 to poczucie, że sporo pieniędzy przepalono tu na niepotrzebne dodatki. Magnetyczna płytka jest fajna, ale winduje cenę. Designerskie opakowanie? Wygląda świetnie, ale robi to samo. A co więcej przecież po wypakowaniu coolera, przestajemy zwracać na nie uwagę i ląduje gdzieś w szafie. Jeżeli tego rodzaju dodatki zostałyby ograniczone, cenę z powodzeniem można by zbić, albo zainwestować w coś, co przyniosłoby większą wydajność.

Przez to w tym, co w przypadku każdego chłodzenia jest ważne, jest duży zawód. Wydajnościowo Valkyrie Vind SL12 bije się z Ferą 5 (ledwo nad nią górując), przegrywając z nią na całej linii w kwestii ceny. Jak na debiut w segmencie chłodzeń wieżowych, propozycja od Valkyrie nie jest zła, jest za to droga. Przy zakupie mamy też wrażenie, że płacimy tu za moc niepotrzebnych dodatków, które nie wpływają na możliwości samego coolera. Przemówi on raczej tylko do osób, które cenią sobie wizualny aspekt swojego peceta.

Sprzęt do recenzji dostarczył producent, firma Valkyrie. Dziękujemy!

3
0

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *