Concord to debiutancki tytuł Firewalk Studios, który już zdążył okryć się niesławą. Czy słusznie? Uważam, że nie do końca, a poniżej postaram się wytłumaczyć, dlaczego tak uważam. Zapraszam do lektury!
Doskonale pamiętam, jak widzowie majowego State of Play byli zauroczeni cutscenką z Concord. Produkcja w stylu “Strażników Galaktyki”? Bierzemy! Tego typu stwierdzenia padały na live chacie. Zapał szybko opadł, kiedy okazało się, że to… kolejny hero shooter. Późniejsze testy wcale nastawienia graczy nie zmieniły, a w dniu premiery na Steamie tytuł ogrywało niecałe 700 osób.
Na ten moment spędziłem z tą grą nieco ponad 20 godzin i nie powiedziałbym, że uważam ten czas za zmarnowany. Niemniej – nosem kręcę mocno, bo nieco do zarzucenia dziełu Firewalk Studios mam. Wpierw jednak przybliżę Ci, czym konkretnie Concord jest.
Concord, czyli Strażnicy Galaktyki w sosie Overwatch
Szczypta Overwatcha, klimat i humor Strażników Galaktyki no i voila! Mamy Concord! Jeśli chodzi o konkurencyjne strzelanki z bohaterami, ten futurystyczny tytuł od Sony raczej poszedł tą bezpieczną drogą. Gra od samego początku oferuje 16 bohaterów, spektakularnie wykreowane przerywniki filmowe oraz rozgrywkę PvP opartą na specjalnych umiejętnościach. Tylko dlaczego te postacie walczą między sobą, skoro w przerywnikach filmowych ewidentnie są sojusznikami? Nie mam pojęcia.
Ty i twój zespół tworzycie pięcioosobową drużynę superbohaterów, z których każdy ma swoje unikalne mocne strony, słabości i specjalne umiejętności. Następnie stajecie do walki z drużyną przeciwną w serii przewidywalnych trybów gry. Wśród nich znajdują się standardowy deathmatch, tryb ala „Kill Confirmed” nazwany Trophy Hunt oraz tryb kontroli strefy o nazwie Clash Point i żaden z nich nie wyróżnia się choćby odrobiną nowości. Jednak nadmierna przewidywalność nie musi być wadą, jeśli masz do czynienia ze świetnymi bohaterami o fascynujących mocach.
Concord nie jest jakimś innowacyjnym tytułem, ale nie oznacza, że gra nie sprawia przyjemności. To bardzo dobrze zaprojektowana strzelanka z podziałem na klasy graczy.. Fundament jest mocny i sama produkcja ma ogromny potencjał. NIe jestem pewny tylko, czy twórcy nie tyle, ile zdołają, a zdążą go wykrzesać.
Różnorodne bronie i skille
Concord mądrze podchodzi do doboru uzbrojenia, ograniczając wybór do zaledwie jednej lub dwóch opcji przypisanych każdej postaci bez możliwości ich modyfikacji. Dzięki temu jednak każda broń wydaje się niezwykle responsywna i precyzyjnie dostrojona, a żadna z postaci nie posiada giwery, która sprawiałaby wrażenie podobnej do innych. Starsza pani kontrolująca arenę, Duchess, korzysta z pistoletu maszynowego, który jest niszczycielski na krótkim dystansie. Natomiast taka przebiegła i taktyczna Vale stawia głównie na snajperkę do eliminowania wrogów z daleka. Nie wszystkie te pełne charakteru postacie przypadły mi jednak do gustu od razu. Do takiego robota sprzątającego 1-Offa musiałęm się przekonać z czasem. To samo Bazz z jej stylem opartym na rzucaniu nożami i walce wręcz. Poświęcenie każdej z nich odpowiedniej ilości czasu pozwoliło mi docenić i nawet polubić ten niezwykle zrównoważony i różnorodny zestaw bohaterów.
Sprawdź też: Premiery gier. W co warto zagrać w roku?
Każda z 16 postaci daje naprawdę dużo satysfakcji po opanowaniu ich unikalnych zdolności, a łączenie ich w drużynie z czterema innymi bohaterami, by spełniały określone role – czy to wspierającej postaci, specjalisty od zadawania obrażeń, czy pochłaniającego ciosy tanka – sprawia wiele frajdy.
Ściany ognia, teleportacja, czy skakanie pola ochronne
Podobnie, zdolności, które uzupełniają ich uzbrojenie, są fantastyczne, różnorodne i mają bardzo łagodne czasy odnowienia, co całkowicie zmienia sposób prowadzenia walki w zależności od postaci, którą aktualnie gramy. Moja absolutna faworytka, Latająca Haymar, miota kulami ognia i potrafi oślepiać przeciwników na pewien czas. Świetne skille na camperów.
Za to taki szalejący ogier Star Child może szybko zbliżyć się do wroga dzięki swojemu atakowi szarży i zadać duże obrażenia uderzeniem o ziemię. Nie zabrakło też miejsca na totalnie klasycznego “żołnierza”. Tutaj jest nim Teo. Wyposażony w karabin oraz granat dymny i granat kasetowy jako swoje dwie moce Poznawanie każdej postaci, wykorzystywanie ich umiejętności do kontratakowania składu drużyny przeciwnika i radzenie sobie z chaosem na polu bitwy było tak samo ekscytujące w moim pierwszym meczu, jak i w trzydziestym. Choć mam co wobec tego małe ‘ALE”, o którym jeszcze wspomnę.
Sprytnym sposobem wyjścia ze strefy komfortu i poznawaniu innych bohaterów, jest tryb Rivalry. Podobnie do rozgrywek 3v3 w Overwatch – nie możesz wybrać tej samej postaci, jeśli wygrasz rundę, grając nią. To sprytny sposób, by zmusić graczy do opanowania więcej niż jednej lub dwóch opcji, a także zachęca do komunikacji w drużynie między rundami, aby upewnić się, że masz odpowiednie pokrycie do realizacji strategii, kiedy dostępne opcje się kurczą.
Klimat i pomysł w Concord są świetne, tylko jest mały problem
To, co najbardziej mnie urzekło w Concord to klimat tej gry! Jak już wspominałem kilkukrotnie – bije z niej mocno vibe Strażników Galaktyki. Bardzo podoba mi się też cała estetyka tego tytułu. Wszystko to jest niesamowicie przyjemne dla mojego oka i aż chce się na to patrzeć.
Jednakże jest mały problem. Mając 16 sympatycznych postaci na pierwszym planie, można by pomyśleć, że fabuła będzie jednym z głównych elementów gry, ale niestety, ten aspekt jest rażąco niedopracowany.
W tej chwili mamy tylko dwie cutscenki, które rozwijają niewielkie fragmenty historii, a strategia Concord opiera się na powolnym podawaniu graczom krótkich urywków fabuły przez dłuższy czas. Dodatkowo wspiera to Galactic Guide – mapa wypełniona węzłami, w których można przeczytać o różnych miejscach i postaciach. Spędziłem sporo czasu, przeglądając tę obszerną bibliotekę krótkich opisów i chociaż wiele z nich jest dobrze napisanych, to jednak stanowią one dość słabą namiastkę fabuły w grze. Obawiam się, że takie podejście może nie wystarczyć, aby utrzymać moje zainteresowanie na dłużej.
Wspaniałe postacie zmarnowane przez całkowity brak narracji to właściwie znak rozpoznawczy gatunku strzelanek z bohaterami, ale to nie czyni tego gorzkiego doświadczenia łatwiejszym do przełknięcia. Jeśli deweloper Firewalk zdecyduje się na długoterminowe rozwijanie swojej galaktyki, może to stać się istotnym atutem gry, ale na razie fabuła jest niezwykle skąpa i dość oderwana od PvP, które zajmuje całą rozgrywkę. To niestety spora strata dla obsady postaci, które mają duży potencjał.
Standardowe tryby gry i mało contentu?
Tryby gry w Concord wypadają znacznie mniej inspirująco niż jego postacie. Spośród sześciu dostępnych obecnie trybów żaden nie wyróżnia się szczególną oryginalnością. Na przykład Signal Hunt to wariacja na temat „króla wzgórza”, w której walczysz o kontrolę nad jednym punktem na mapie, dopóki nie przeniesie się on gdzie indziej, a Area Control to, cóż, klasyczny tryb kontroli stref, gdzie gracze rywalizują o trzy statyczne obszary.
Chociaż te przeciętne pomysły nie są szczególnie irytujące, wyraźnie podkreślają jeden z problemów Concord: brak unikalnego trybu gry, który wyróżniałby ten tytuł spośród innych strzelanek z bohaterami. Czy się to podoba, czy nie, tryb eskorty z Overwatch, choć zapożyczony z Team Fortress 2, stał się jego znakiem rozpoznawczym – natomiast produkcja Firewalk Studios oferuje garść najbardziej generycznych trybów, które od razu zrozumiałem i które znudziły mnie jeszcze zanim w nie zagrałem. To poważne niedociągnięcie dla strzelanki z bohaterami, która już teraz desperacko potrzebuje elementów wyróżniających ją na tle konkurencji.
12 starannie zaprojektowanych map wypada znacznie lepiej niż te mdłe tryby gry. Z przyjemnością biegam po arenach Concord, które oferują wiele zakrętów, mechaniki osłon, skomplikowane ścieżki wymagające czasu na poznanie mapy i niektóre trasy dostępne tylko dla bardziej mobilnych postaci, z uwagi na znaczną wysokość większości lokacji. Moim głównym problemem z nimi jest to, że niektóre z tych lokacji są nieco większe, niż wymaga tego rozgrywka 5v5, co sprawia, że po każdym respawnie może minąć sporo czasu, zanim wrócisz do akcji. Poza tym jednak, czerpałem sporo przyjemności z odkrywania najlepszych ścieżek i strategii zespołowych na każdej arenie.
Gunplay, który nie wie, czym chce być
Kolejnym problemem, jaki mam z Concord, jest to, że twórcy wysyłają nam nieco sprzeczne sygnały. Gra narzuca nam dynamikę, która kojarzy się raczej z takimi produkcjami, jak Quake czy Unreal Tournament.
Tymczasem movement zaczerpnięto rodem z Valoranta. To dość ślamazarny tytuł, poruszanie się to momentami katorga. Niestety – najzwyczajniej w świecie celowanie na padzie też nie należy do najprzyjemniejszych. W momencie, kiedy mamy do czynienia z czymś, co tak silnie jest promowane przez Sony/PlayStation, nie powinno to mieć miejsca.
Takie np. Marvel Rivals już od pierwszych testów było niezwykle przystępne dla gamepadowych graczy. Overwatch 2 czy Paladins także są niezwykle przyjemne pod tym względem. Mam wrażenie, że to konkretnie te elementy odpychają od siebie graczy. Chociaż nie. Jest jeszcze coś…
Chcesz sprawdzić grę na własną rękę? Chwyć kopię dla siebie!
Czego zabrakło tej grze?
Zabrzmi to niesamowicie ironicznie, ale minusem Concorda jest to…że trzeba za niego zapłacić. W momencie, kiedy wszystkie hero shootery są free-to-play, nie sądzę, żeby to było rozsądne rozwiązanie. Szczególnie że produkcja na ten moment nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle konkurencji. Ale właśnie z tego względu, nie uważam, że przejście na tryb F2P rozwiązałby od razu problem, oj nie.
Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby tutaj…wprowadzenie kampanii. Taki singleplayer, powiedzmy na 20 misji, aby jakoś lepiej poznać fabułę i zacieśnić więzi z bohaterami. Coś podobnego, co robi Call of Duty. W tym momencie sam miałbym większą motywację, aby wskoczyć do rozgrywki online. Szczególnie że tytuł ten naprawdę miał na takowy tryb potencjał i sądząc po reakcji internautów na tę pierwszą, dłuższą cutscenkę ze State of Play – byłby to strzał w 10. Niestety, na ten moment contentu jest nie za dużo, a z przedstawionej przez twórców Road mapy, nie wygląda na to, że sytuacja miałaby się prędko zmienić.
Podsumowanie – czy warto zagrać w Concord?
Jestem w kropce, bo naprawdę trudno wydać mi jednoznaczny werdykt. W Concord, pomimo swoich niedoskonałości, gram przynajmniej te 2-3 mecze dziennie i bawię się dobrze. Nie mogę odmówić temu tytułowi pomysłu, charakteru, klimatu i po prostu potencjału. Z drugiej nie wyróżnia się on niczym na tle konkurencji, która zresztą jest dostępna w pełni za darmo.
Mam wrażenie, że gra szybko przejdzie na model F2P i wtedy być może sami się przekonacie. Obecne poleciłbym tę produkcję przede wszystkim osobom, którym najzwyczajniej w świecie podoba się jej design i chcą odpocząć od np. Overwatcha. Naprawdę trzymam kciuki, że Firewalk Studios uda się uratować tę grę i odbije się ona od dna, jak niegdyś Rainbow Six Siege.
Za kod do gry dziękujemy PlayStation Polska!