O Unknown 9: Awakening usłyszałem po raz pierwszy w marcu tego roku. Nie będę udawał, że tytuł ten od razu kupił moją uwagę, bo byłaby to najzwyczajniej w świecie nieprawda. Tydzień temu jednak miałem okazję nieco pograć w tę produkcję. Jak było?
Cenega i Namco Bandai zaprosili nas, abyśmy poobcowali z dziełem studia Reflector przez bite dwie godziny. Choć nosem na pewno nieco pokręcę, tak jedno zdradzę już na początku. Zwiastuny i zapisy z rozgrywki nie oddają radochy, jaką miałem ogrywając ten tytuł. Dlatego zapraszam Cię serdecznie do lektury moich wrażeń! Miłego :)!
O czym jest Unknown 9: Awakening?
Unknown 9: Awakening to debiut montrealskiego studia Reflector. Sama produkcja jest jednym z fragmentów ich uniwersum, które obejmować będzie książki, komiksy czy też podcast. Spokojnie – każde z nich to osobny byt i nie jest wymagana znajomość ich wszystkich, aby w pełni zrozumieć fabułę gry.
Nie będę pytać, czy znasz Wiedźmina od Netfliksa, bo skoro tu jesteś, to nie widzę możliwości, żeby było inaczej. Zgodnie z zapowiedziami z najnowszych trailerów, gracz wciela się w postać o imieniu Haroona, której twarzy użyczyła właśnie serialowa Yennerfer, czyli Anya Chalotra.
No dobra, a czym jest ta tytułowa „nieznana dziewiątka”? To tajemnicza grupa ludzi, którzy pełnią rolę strażników wiedzy i potrafią korzystać z energii pochodzącej z tzw. „Fałdy” – enigmatycznego wymiaru, który nakłada się na ichniejszy świat. Jeśli jesteś fanem Mrocznych Materiii to pewnie budzi to skojarzenia, prawda?
Skoro są strażnicy, to znaczy, że trzeba coś przed kimś chronić. Kimże są Ci nikczemnicy? To „Ascendenci”, u których na czele stoi niejaki Vincenta Lichterm. Nie tylko chce on wykorzystać fałdę do nikczemnych celów, ale też zabił on bliską Haroon osobę. Czas na zemstę!
Sama historia nie zapowiada się jakość wybitnie oryginalnie. Niemniej nie spodziewałem się, że Unknown 9 będzie miał tak bogate tło fabularne i szczegółowo wykreowany świat. Może to wymagać chwili, by przyzwyczaić się do licznych nowych terminów i imion, które są wprowadzane, ale łatwiej wciągnąć się w grę dzięki charyzmie, pewności siebie i urokowi Haroony.
Jak wypada rozgrywka w Unknown 9: Awakening?
Jak jednak gra wypada w boju? Ogólnikowo – Unknown 9: Awakening przypomina mi nieco wielki mix Assassin’s Creed, Uncharted, Tomb Raider, Forspoken i… Star Wars: The Force Unleashed. Niemniej nie jest ich bezczelną kalką i bez wątpienia posiada ona własną osobowość. Na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje walka. Dzięki manipulacji „Fałdą” Haroona może blokować pociski, odwracać uwagę przeciwników, regenerować swoje zdrowie, a nawet brutalnie rozrywać ich dusze na strzępy.
Sprawdź też: Premiery gier. W co warto zagrać w tym roku?
Świetna jest zdolność wskakiwania w ciała innych ludzi i przejmowania nad nimi kontroli. To daje graczowi wiele różnych możliwości taktycznych podczas walki. Na początku wersji demonstracyjnej po prostu wskakiwałem w ciała wrogów i sprowadzałem ich w miejsce, w którym mogłem ukryć się i wykonać ciche zabójstwo. Gdy jednak odblokowałem możliwość robienia tego więcej niż raz, zmuszałem strażnika z karabinem do zastrzelenia swojego towarzysza. Wszystko to zanim przejąłem kontrolę nad innym przeciwnikiem, używając jego miecza elektrycznego na nic podejrzewającym Ascendencie.
Gdy opanujesz zdolności Haroony związane z „Fałdą”, możesz poczuć się niezwykle potężny. Jednak manipulowanie wrogami i eliminowanie ich sprytnymi sposobami nigdy nie przestaje sprawiać radości. Aktywny tryb skradania był absolutnym punktem kulminacyjnym mojej przygody z Unknown 9 i zawsze sprawiał, że czułem się jak geniusz i twardziel jednocześnie.
Korytarzowa eksploracja na plus
Podobnie jak we wspomnianych wcześniej tytułach, takich jak własnie np. Uncharted czy Tomb Raider, zapowiada się, że Unknown 9: Awakening także zabierze nas w wiele różnych zakątków świata. Już w samej wersji demo przemierzyłem słoneczny nadmorski port, by później wylądować w tropikalnej dżungli nocą. Wydaje się, że w finalnej wersji gry będzie jeszcze więcej zróżnicowanych miejsc.
Projekt poziomów przypomina nieco gry z ery PS3. Korytarzowo, z jedną główną ścieżką i ukrytymi przedmiotami do zebrania na bocznych trasach. Szczerze? Dla mnie to niesamowicie miła odmiana. Obecnie na rynku jest przesyt pseudootwartych produkcji, gdzie naprawdę liniowy schemat sprawdziłby się dużo lepiej.
Demo zakończyło się walką z bossem o imieniu Mila, która potrafiła kontratakować wiele z mocy Haroony. To stanowiło spore wyzwanie, ponieważ nie mogłem po prostu zniknąć i cichaczem ją wyeliminować. Byłem wręcz rozczarowany, gdy musiałem odejść od gry, bo po prostu chciałem więcej. To dobry znak. Z niecierpliwością czekam na to, jak zakończy się misja Haroony w poszukiwaniu zemsty oraz jak daleko będą sięgać jej moce.
Czego się obawiam?
Choć Unknown 9: Awakening wciągnęlo mnie swoim klimatem i przyjemnym gameplayem, to niestety mam też nieco obaw. Mimo że Haroona posiada wiele zdolności, mam nadzieję, że w finalnej wersji gry pojawi się jeszcze kilka do odblokowania, aby utrzymać świeżość rozgrywki, ponieważ miałem wrażenie, że po zaledwie kilku godzinach zbliżałem się do końca zaskakująco rozbudowanego drzewka umiejętności.
Jednakże największe obawy mam wobec samej strefy technicznej. Wersja, którą testowałem, była nieco niedopracowana — zdarzały się spadki płynności i problemy z postaciami znikającymi i pojawiającymi się podczas przerywników filmowych. Oczywiście nie były to błędy na tyle poważne, by całkowicie zniechęcić mnie do gry. Tylko… niestety widać i czuć, że to produkcja, która dostępna będzie też na poprzedniej generacji konsol.
Brakowało mi tez jakiegoś solidnego systemu ragdoll – już w Force Unleashed przeciwnicy przezabawnie wylatywali, gdy ich się wypychało. Tu natomiast załącza się animacja. Trochę średnio to wygląda. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że premiera jest za zaledwie miesiąc. Pod tym względem czuję, że grze się mocno oberwie.
MImo wszystko jestem naprawdę zaskoczony, jak bardzo to demo Unknown 9: Awakening mnie do siebie przekonało. Jak już wspominałem – do tej pory totalnie mnie ten tytuł nie interesował, bo uważam, że zwiastun nie oddaje sprawiedliwości tej grze.
Bohaterowie, świat i rozgrywka przypominają jednocześnie klasyki z końcówki ery PS3, czyli liniowe gry akcji z perspektywy trzeciej osoby, ale też stanowią ich ewolucję dzięki unikalnemu zestawowi mocy. Nie zapowiada się, żeby miało to być GOTY 2024, ale pomimo nieco przestarzałej oprawie – zdecydowanie warto będzie dać temu tytułowi szansę.