stellar blade recenzja gry

Recenzje

24.04.2024 16:00

Stellar Blade – recenzja gry. Apokalipsa, smutek i modelki

Gry
4
1
0
4
1

Stellar Blade, tytuł, który sławę zyskał przede wszystkim przez walory głównej bohaterki, Eve. Czy jednak gra ma do zaoferowania coś więcej, niż to? Oczywiście! Jak ogólnie wypada produkcja Shift Up?

Świat na głowie stanął, kiedy to internauci ujrzeli bohaterkę najnowszej gry od Shift Up, czyli Stellar Blade. Hojnie obdarzona Eve wywołała niemałe poruszenie w sieci, bo to przecież pierwszy raz, kiedy to protagonistka kusi graczy swoim wdziękiem, prawda? 

-75%
Kody rabatowe Morele Najlepsze promocje w jednym miejscu

Na szczęście bardzo dobrze znam takie produkcje, jak NieR: Automata czy Bayonetta, a co za tym idzie – jestem świadom, że „takie” tytuły mają przeważnie coś więcej do pokazania, niż te pewne partie ciała. Tak samo jest właśnie w przypadku. Ku uprzejmości PlayStation Polska, miałem już okazję zapoznać się ze Stellar Blade i nawet je ukończyć. Dlatego zaparszam Cię serdecznie do lektury moich wrażeń. Miłego! 

Stellar Blade, czyli wojna o przetrwanie 

Wszystko zaczyna się z grubej rury. Ogromne statki kosmiczne wchodzą w atmosferę jakiejś planety. Ta odpowiada rakietami, które likwidują jedną maszynę po drugiej. To samo tyczy się zrzuconych przez nie kopsuł, w których znajdują się… urodziwe wojowniczki. W tym właśnie protagonistka – Eve, która ledwo uszła z życiem. 

Okazuje się, że tą planetą jest nasza kochana Ziemia. Nie tracąc ani chwili, Eve wraz ze swoją przyjaciółką i siostrą w boju Tachy rzucają się w wir walki z tzw. Naytiba. Tajemniczy kosmiczni najeźdźcy, którzy wzięli się znikąd i zdziesiątkowali ludzkość. Twoim zadaniem jest oczywiście powstrzymanie ich i uratowanie świata, a pomogą Ci w tym jeszcze tajemniczy Adam i inżynierka Lily. 

screenshot z gry stellar blade
Już na start zostajemy rzuceni w wir wielkiej wojny | źródło: screenshot z gry

Tak pokrótce prezentuje się wątek fabularny w Stellar Blade. Oczywiście w międzyczasie czeka Cię kilka zwrotów akcji, ale summa summarum wątek nie jest jakiś wielce skomplikowany. Na pewno nie jest to poziom Yoko Taro, gdzie po ograniu takiego NieR: Replicant wczytałem się jeszcze w specjalny przewodnik, aby wszystko sobie poukładać. 

Oczywiście głównym motywem produkcji jest niemalże całkowite wymarcie gatunku ludzkiego. Klimat jest ciężki, przygnębiający, depresyjny. Owszem, czasem Adam sypnie żartem, a Lily wręcz zaraża energią, ale co chwilę będzie CI coś przypominać, jak sytuacja jest poważna. 

Takim ostatnim bastionem ludzkości jest tzw. Xion. To taki w sumie większy HUB, gdzie chwytamy się za zadania poboczne, zmienimy nieco wygląd czy uzupełnimy ekwipunek. Mieszkańcy miasta nie są wobec nas za bardzo ufni, ale wraz z postępami w fabule coraz bardziej się na nas otwierają, a co z tym idzie – na ulicach pojawia się więcej obywateli. 

Niestety – wszystko to jest do bólu przewidywalne

Nie da się ukryć, że zarys fabularny Stellar Blade jest dość generyczny. Taka typowa historia o końcu ludzkości, ale przecież niejednokrotnie scenarzyści udowadniali, że nawet z najprostszego szablonu potrafią wykrzesać coś ciekawego. Nie ukrywam –  wątek intryguje, z wielką chęcią odpalałem grę, aby odkrywać kolejne to karty, ale… niestety wszystko było przewidywalne do bólu. Tu nawet nie trzeba mieć jakichś specjalnych zdolności dedukcyjnych. Nie pomaga też fakt, że dostępne są różne zakończenia – konsekwencje naszego wyboru/wyborów idzie bez problemu odgadnąć. Szkoda.

Sprawdź też: Premiery gier. W co warto zagrać w tym roku?

Jeśli chodzi o samych bohaterów, to za dużo się rozpisać nie mogę. Głównie dlatego, że trudno było się spodziewać po nich większej głębi – oni przeżywają zagładę, są przerażeni, zasmuceni, zmartwieni. Eve jest wręcz wielce zszokowana stanem całego świata, Adam stara się mocno stąpać po ziemi, Lily ma dobrą minę do złej gry, a mieszkańcy? Cóż, chcą tylko przeżyć. Nikt jednak nie zapadnie mi w pamięci na dłużej, to po prostu poprawnie rozpisane postaci. 

Niemniej muszę pochwalić tempo tej historii. Stellar Blade nie jest ani za długie, ani za krótkie. Przejście gry wraz z ukończeniem kilku misji pobocznych (większość polega na tym samym – zbadaj teren, zbierz coś/znajdź kogoś, przy okazji wyeliminuj Naytiba) zajeło mi około 20 godzin. Czyli mniej więcej tyle, ile zakłada producent. Dodam tylko, że nieco zdziwił mnie fakt, iż „moment bez powrotu” rozpoczyna się w okolicach…3/4 historii. 

Walka to miód, elementy platformowe mniej 

walka w stellar blade
Walka sprawia mnóstwo radochy | źródło: screenshot z gry

Zdecydowanie największą zaletą Stellar Blade jest rozgrywka. Po pierwszej zapowiedzi spodziewałem się dokładnie czegośw stylu NieR: Automata czy Bayonetta. Ostatecznie otrzymałem coś w stylu Dark Souls, ale bez obaw – po nauczeniu się kilku umiejętności walka naprawdę nie sprawia większego problemu.

Przy pierwszym odpaleniu są do wyboru dwa poziomy trudności – łatwy i normalny. Trudny odblokowuje się po ukończeniu fabuły. Sam w gry typu soulslike nie jestem wymiataczem, a na „średnim” spokojnie dałem radę. Spora w tym zasługa np. łaskawego dla gracza parowania. Na dobrą sprawę możesz spamować blokiem, aby idealnie odbić atak przeciwnika. 

Eliminowanie coraz to kolejnych Naytiba sprawia nie lada satysfakcję. Eve porusza się z niezwykłą gracją i jej ataki są niesamowicie efektowne. Wraz z postępem w fabule, otrzymujemy też broń palną, w którą to zamienia się towarzyszący w naszej podróży dron.

Niestety, w Stellar Blade nie brakuje też elementów platformowych. Dlaczego niestety? Ponieważ skakanie itp. jest…ociężałe. Jest to o tyle zabawne, że przecież nasza protagonistka jest niesamowicie zgrabna, także jak to? Tymczasem precyzyjne skoki mogą sprawić małe problemy. Bardzo podobne odczucia miałem w przypadku odświeżonej pierwszej odsłony Crasha Bandicoota. Tam po patchu sytuacja się poprawiła i liczę, że tutaj będzie podobnie. Jak na ironię – to nie oponenci byli moim największym zmartwieniem, a platformy. 

Pimp my Eve, kostiumy, obozy itp. 

kostiumy eve w grze shift up
Wygląd Eve można zmodyfikować na kilka sposobów – wybierając jej strój, fryzurę, kolczyki czy dodając okulary | źródło: screenshot z gry

Podczas siekania kolejnych to paskud oraz pokonywania kolejnych odcinków drogi, czasem napotkamy się na tzw. Obozy zaopatrzenia, które działają na zasadzie ognisk w Dark Souls. Tam zregenerujesz życie, uzupełnisz ekwipunek,  wydasz punkty doświadczenia na umiejętności, a czasem ulepszysz broń lub stworzysz…stroje! Jakże twórcy mieliby nie wykorzystać szansy i nie pozwolić graczom ubrać Eve w przeróżne kostiumy? Poza tym można też dodać jej okulary, zmienić kolczyki, a u fryzjera – naturalnie – fryzurę. Na ten moment dostępnych jest bodajże 30 “skinów”. Reżyser Stellar Blade zapowiedział, że w przyszłych aktualizacjach będą dodawane nowe, ale zupełnie za darmo. Mikrotransakcji tutaj brak. 

Zastrzegł jednak, że jeśli o potencjalne współprace z innymi markami, to takie stroje mogą już być płatne. Osobiście jestem niemal pewny, że takowa nastąpi krótko po premierze gry – chodzi o wspominane przeze mnie już kilkakrotnie NIeR. Skąd to przypuszczenie? To proste. Twórcy się lubią, a sam Yoko Taro mocno chwali Stellar Blade. Już pominę wszechobecne porównania jednego tytułu do drugiego, co sam zresztą czynię nagminnie. 

Czymże byłaby “półotwarta” gra bez znajdziek? W przypadku tytułu Shift Up są to… puszki! Dobrze czytasz. Po drodze możesz znaleźć np. puszkę po kawie czy innym browarze. Na samym początku Eve nie może ukryć swojej fascynacji tym reliktem przeszłości. Urocze. Zapomniałbym! W wolnej chwili możesz też poszukać łowisk i łowić ryby. Czymże byłaby dobra produkcja bez takiej minigierki?

Graficznie Stellar Blade cieszy oko, technicznie wcale gorzej nie jest

grafika w nowej grze shift up
Graficznie jest naprawdę nieźle. Niejednokrotnie zatrzymywałem się by podziwiać krajobraz | źródło: screenshot z gry

Bardzo dobrze Stellar Blade wypada także pod względem oprawy graficznej. Ta naprawdę cieszy oko i nie mówię tutaj o “niezwykłej” fizyce postaci, a samych terenach, które przemierzamy. Już po dotarciu do pierwszej lokacji miałem ochotę odpalić tryb foto i przepaść na długie godziny. NIestety ten zostanie dodany dopiero w przyszłości. Postapokaliptyczny świat zaprezentowany przez Shift Up bardzo mi się spodobał i z chęcią zwiedziłbym go więcej. Sam design Naytiba takżę jak najbardziej na plus – każde z tych stworzeń jakoś się wyróżnia i niektóre są paskudne jak diabli. W pozytywnym sensie!

Sprawdź też: NieR: Automata – wymagania, ile waży, gry podobne

Wcześniej pochwaliłem grację, z jaką Eve się porusza oraz efektowne walki – te elementy jak najbardziej są na plus. Niestety mam mocny zgrzyt z ekspresją bohaterów. Wypada ona niezwykle sztucznie, wręcz robotycznie, bez życia. Z jednej strony można to sobie tłumaczyć końcem świata oraz genetycznymi ulepszeniami, a z drugiej… nie wydaje mi się, że to celowy zabieg. 

Nie mam żadnych zastrzeżeń od strony technicznej. Gra oferuje tryb wydajności i jakości. Ten pierwszy oferuje rozgrywkę w płynnych 60 fps, ale nieco traci na jakości wizualnej. Drugi oczywiście bardziej cieszy oko, ale klatki spadają o połowę. Niemniej produkcja sama w sobie działa stabilnie, nie kojarzę sytuacji, żeby płynność drastycznie spadła. Biorąc pod uwagę, że do premiery jeszcze dwa dni – taki stan rzeczy jest naprawdę godny pochwały. 

Soundtrack ma piękne utwory, szkoda, że zbyt wielu ich nie ma

puszki w stellar blade
Co robić w wolnej chwili? Zbierać puszki! | źródło: screenshot z gry

Ścieżka dźwiękowa Stellar Blade także wpada w ucho. Po raz kolejny wspomnę o NieR, Bayoneccie czy Final Fantasy – to właśnie z tymi seriami kojarzy mi się soundtrack. Bardzo klimatyczne utwory, które świetnie oddają atmosferę produkcji. Tylko niestety nie ma ich zbyt wiele, a przynajmniej nie na początku – przez dłuższy czas słyszy się w kółko te same dźwięki. Pod koniec jest już bardziej różnorodnie, co z drugiej strony też pasuje do nieco większego tempa. Jeśli chodzi o postaci, to dubbing jest zrealizowany na bardzo wysokim poziomie. Świetnie dobrani aktorzy głosowi, którzy “sprzedali” mi bohaterów, w których się wcielają. Kudos! 

Podsumowanie – czy warto zagrać w Stellar Blade?

Po powyższej lekturze raczej już wiesz, że przy Stellar Blade bawiłem się naprawdę nieźle. NIe jest to rewolucyjny tytuł, osobiście daleko mu do tworu Yoko Taro, ale to dalej kawał solidnej i wciągającej produkcji. Nieco miałką i przewidywalną fabułę rekompensuje niesamowicie przyjemny system walki, a także ogólny klimat gry. 

Dzieło Shift Up zdecydowanie ma do zaoferowania więcej, niż walory głównej bohaterki. Jeśli kochasz klimaty ala NieR czy po prostu kosmicznego post-apo,  to śmiało zabieraj się za to najnowsze IP. OSobiście mocno liczę na sequel, bo fundament jest solidny. Niedługo też pewnie wrócę wyczyścić poboczne zadania, a także postrzelać foty, jak tylko dodany zostanie tryb foto. 

Podsumowanie:
Stellar Blade to jedno z tych pozytywniejszych zaskoczeń tego roku. Nie jest to tytuł pozbawiony wad, ale produkcja potrafi wciągnąć na długie godziny swoim klimatem i emocjonującymi pojedynkami. Fabularnie jest średnio, bohaterowie nieco generyczni, ale cała reszta spokojnie to wszystko nadrabia. Zdecydowanie warto dać szansę, szczególnie że produkcja nie tylko wygląda dobrze, ale też chodzi bez problemów.

Za klucz do recenzji dziękujemy PlayStation Polska!

4
1

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *